Leżała pośród karminowej, satynowej
pościeli wczytując się w barwne przygody dzielnej, książkowej bohaterki.
Właśnie w tej chwili biegła z nią po słonecznej plaży, przepełnionej setkami
turystów. Lektury zawsze umiały ją wyciszyć i pozwolić, aby chociaż na chwilę
zapomniała o problemach. Dzięki nim odlatywała do wspaniałej krainy fantazji,
pozbywając się smutków i trosk. Ukajały jej zranioną duszę i pozwalały, aby po
zamknięciu książki, mogła spokojnie odejść do świata snu. Dzisiejszego
wieczoru, po długich bitwach z myślami i uczuciami, poczuła błogą ulgę. Od
minionych i obecnego dnia była już wolna od dawnych wspomnień miłosnych. No
właśnie, wspomnień miłosnych. Tylko ich. Wszystkie inne
kłębiły się w jej głowie. Słowa Zayna huczały w jej wnętrzu, nie pozwalając o
sobie zapomnieć. Starała się je ignorować, ale była zbyt słaba by to zrobić. Tak
przynajmniej jej się wydawało…
Evelyn poczuła, jak złociste promienie jesiennego słońca padają na jej twarz. Zaczynała się kolejna doba przemyśleń i rozważań. Wiedziała, że musi chwytać każdy dzień i żyć tak, jakby jutro miało wszystko runąć. Dobrze zdawała sobie sprawę z tego, iż nawet krótka chwila może spowodować, że jej świat zawali się niczym domek z kart. Nie mogła pozwolić, aby znowu powróciła do piekła cierpienia i smutku. Jest silną dziewczyną, o bojowym charakterze i to powinno zapewnić jej kolorową przyszłość. A może to wszystko, to jedynie błahe zapewnienia? Kto by chciał pokochać, takiego odmieńca jak ona?...
Lekko uchyliła powieki i podniosła się z łóżka. Nałożyła na nagie stopy puchowe kapcie i lekkim krokiem udała się w kierunku komody, przy której stał duży czarno – biały karton. Usiadła na drewnianym parkiecie. Uchyliła jego wieko i spojrzała do środka. Pojemnik był przepełniony różnymi papierami oraz rzeczami, których już dawno nie używała. W rzeczywistości mogłaby się już ich pozbyć, ale sentyment wciąż tkwiący w jej duszy, zdecydowanie na to pozwalał. Pomyślnie zdana klasówka z geografii czy też krótkie liściki od Antoinette, wysyłane na lekcjach, to rzeczy, do których mogła cofać się pamięcią w dalekiej przyszłości. Wspomnienia to nie odłączna część jej życia. Jest ich tak dużo, a ona wciąż stara się pamiętać tylko te dobre i przepełnione słodkim szczęściem.
Spośród wielu arkuszy, wyciągnęła stary zeszyt w, oprawiony w ciemnogranatową okładkę z jej inicjałami. Powoli wertowała kartki, wczuwając się w dawny zapach dni i miesięcy. Notowała pamiętnik praktycznie od dziecka, gdy zaczęła stawiać podstawowe kroki w pisaniu i czytaniu. Pierwsze wpisy były krótkie i śmieszne, lecz z każdego dnia na dzień, każda kolejna kartka była wypełniona dojrzalszą treścią. Wraz z dziennikiem wkraczała w świat nastolatków i z nim doznawałam pierwszych uczuć. Opisywała w nim wszystko, co podpowiadało jej serce. Przy tym notesie płakałam, wylewając potoki łez, jak i skakała z radości, promieniejąc wesołością.
Mimo wszystko, trzy lata temu przerwała opisywanie swoich dni i nocy. Może właśnie natłok zajęć i brak wolnego czasu, spowodował, że zeszyt, który towarzyszył jej przez całe życie, musiała odrzucić w ciemny kąt?
Evelyn poczuła, jak złociste promienie jesiennego słońca padają na jej twarz. Zaczynała się kolejna doba przemyśleń i rozważań. Wiedziała, że musi chwytać każdy dzień i żyć tak, jakby jutro miało wszystko runąć. Dobrze zdawała sobie sprawę z tego, iż nawet krótka chwila może spowodować, że jej świat zawali się niczym domek z kart. Nie mogła pozwolić, aby znowu powróciła do piekła cierpienia i smutku. Jest silną dziewczyną, o bojowym charakterze i to powinno zapewnić jej kolorową przyszłość. A może to wszystko, to jedynie błahe zapewnienia? Kto by chciał pokochać, takiego odmieńca jak ona?...
Lekko uchyliła powieki i podniosła się z łóżka. Nałożyła na nagie stopy puchowe kapcie i lekkim krokiem udała się w kierunku komody, przy której stał duży czarno – biały karton. Usiadła na drewnianym parkiecie. Uchyliła jego wieko i spojrzała do środka. Pojemnik był przepełniony różnymi papierami oraz rzeczami, których już dawno nie używała. W rzeczywistości mogłaby się już ich pozbyć, ale sentyment wciąż tkwiący w jej duszy, zdecydowanie na to pozwalał. Pomyślnie zdana klasówka z geografii czy też krótkie liściki od Antoinette, wysyłane na lekcjach, to rzeczy, do których mogła cofać się pamięcią w dalekiej przyszłości. Wspomnienia to nie odłączna część jej życia. Jest ich tak dużo, a ona wciąż stara się pamiętać tylko te dobre i przepełnione słodkim szczęściem.
Spośród wielu arkuszy, wyciągnęła stary zeszyt w, oprawiony w ciemnogranatową okładkę z jej inicjałami. Powoli wertowała kartki, wczuwając się w dawny zapach dni i miesięcy. Notowała pamiętnik praktycznie od dziecka, gdy zaczęła stawiać podstawowe kroki w pisaniu i czytaniu. Pierwsze wpisy były krótkie i śmieszne, lecz z każdego dnia na dzień, każda kolejna kartka była wypełniona dojrzalszą treścią. Wraz z dziennikiem wkraczała w świat nastolatków i z nim doznawałam pierwszych uczuć. Opisywała w nim wszystko, co podpowiadało jej serce. Przy tym notesie płakałam, wylewając potoki łez, jak i skakała z radości, promieniejąc wesołością.
Mimo wszystko, trzy lata temu przerwała opisywanie swoich dni i nocy. Może właśnie natłok zajęć i brak wolnego czasu, spowodował, że zeszyt, który towarzyszył jej przez całe życie, musiała odrzucić w ciemny kąt?
-
Evelyn! – Donośny krzyk jej ojca dobiegł z dołu. Przymknęłam okładkę pamiętnika
i zwiewnym krokiem zbiegła na dół, w między czasie narzucając na ramiona długi
sweter.
-
Co jest? – spytała, zaraz po tym jak weszła do kuchni.
- Proszę,
oto lista zakupów, które musisz zrobić – oznajmił wciskając jej w dłoń kartkę
papieru, która zapisana była po brzegi. – A i jeszcze to. – Wyciągnął z
portfela plastikową kartę, którą wręczył córce.
- A
Charlotte? Ona nie może ich zrobić?
-
Charlotte jedzie ze mną. – Uśmiechnął się szeroko. Gołym okiem dostrzec można
było, jak on i kobieta są w sobie zakochani. Jak poza sobą nie widzą świata. Zastanawiało
ją, czy ona również znajdzie się w takiej sytuacji? Że znajdzie swoją drugą
połowę dopiero po kilku latach? Westchnęła przeciągle, spoglądając na rzeczy w
swojej dłoni.
-
Okej. A Viv?
-Z
tego co wiem, jeszcze śpi. Nie wiem o której wrócimy. – Pocałował dziewczynę w
czoło, po czym zwinnie ją wyminął i przeszedł do korytarza.
Brunetka
podeszła do okna, wychodzącego na frontową część posesji. Widziała ojca i
macochę pakujących się do samochodów. Żwawo pomachała ręką w ich kierunku, a
następnie posłała serdeczny uśmiech. Mimo naprzeciw szarym problemom i codziennemu
pośpiechu, próbującym ukryć piękno prawdziwego świata, ona ciągle próbowała
utrzymać dobre kontakty z rodziną. Wiedziała, że w bliskich znajdzie poparcie i
podporę. Byli jedynymi osobami, którym mogła bezgranicznie zaufać, pomimo
kłótni i sprzeczek. Ale przecież od spięcia do miłości, jest bardzo krótka
droga.
Uważasz, że z Zaynem będzie tak samo?
Nie. On odbiega od tej reguły.
Nie masz stuprocentowej pewności, że
to co powiedział, to kłamstwo.
Ale ja to wiem.
Kobieca intuicja, tak?
Być może.
Uważaj, żeby cię nie zawiodła.
Szczyt
wszystkiego, pomyślała zła, po czym wróciła do pokoju.
- O której masz zajęcia? – spytała
blondwłosa, odkładając na ciemny blat kolejną, jak i już ostatnią papierową
torbę z zakupami.
- O
czternastej. Dlaczego pytasz? – Złapała za tekturowy pojemni z jajkami, po czym
włożyła go do lodówki i baczniej przyjrzała się przybranej siostrze, która
sięgała po kolejne pomarańcze.
-
Tak tylko z ciekawości – oznajmiła, lekko wzruszając chudymi ramionami.
-
Viv… - zaczęła brunetka, obierając się plecami o blat, unosząc przy tym jedną
brew do góry.
- Niall
napisał mi, że kończą dzisiaj wcześniej próbę, bo Zayna idzie na zdjęcie gipsu i
no… ten… - Zmarszczyła delikatnie wymodelowane łuki brwi i zgryzła nerwowo wargę.
Evelyn
zaśmiała się krótko, powracając do swojego poprzedniego zadania.
-
Okej, rozumiem. W sumie może przyjść wcześniej, ja i tak zaraz wychodzę. –
uśmiechnęła się i mrugnęło porozumiewawczo do dziewczyny, na co ta uśmiechnęła
się delikatnie i spuściła głowę, prawdopodobnie zakrywając swoje spąsowiałe
policzki.
Cieszyła
się, że zaczyna układać się między Irlandczykiem a blondynką. Życzyła im z
całego serca jak najlepiej. Evelyn
dobrze widziała, jak Viv emanuje szczęściem i radością przy chłopaku. Uśmiech
gościł jej przez cały czas przebywania w jego obecności. Czasami zastanawiała
się, czy od tego ciągłego szczerzenia się nie bolała ją buzia.
Sama
uśmiechnęła się pod nosem na swoje myśli, po czym odłożyła do lodówki puszkę z
tuńczykiem.
-
To wszystko – oznajmiła. – Ja lecę. Pa. – Podeszła do Viv, ucałowała ją w
policzek, złapała torbę i wyszła.
Szła wąskimi uliczkami miasta,
patrząc się bacznie przed siebie i tym samym zagłębiając się w swoich dziwnych
myślach. Nad głową niosła niebieską parasolkę, która ochraniała ją przed
deszczem. Tegoroczna jesień zapowiadała się na zimną i ponurą. Deszcz nie
budził w nikim zdziwienia, w końcu Londyn słynął z ciągłych opadów. Dlatego Evy
uważała, że pod tym względem nie jest to miejsce dla niej – osoby, która
nienawidziła deszczu i zimna. Dzisiejszego dnia stolica Wielkiej Brytanii
wydawała się być bardzo tajemnicza aczkolwiek wyczuwało się tu niezwykłą
atmosferę. Kolorowe szyldy sklepów zachęcały aby wstąpić do nich chociaż na
sekundkę, a liczne restauracje kusiły swoimi apetycznymi potrawami głodnych
przechodniów. Po niecałych trzydziestu minutach brunetka znalazła się pod
potężnym budynkiem, w którym mieściła się szkoła baletowa. Weszła do środka, po
czym udała się pod salę, w której miały odbyć się zajęcia. Nikogo jeszcze nie
było, ale co się dziwić, lekcja miała odbyć się dopiero za czterdzieści minut. Dziewczyna
oparła mokrą parasolkę o jasną ścianę, zrzuciła z ramienia torbę i ściągnęła
brązową kurtkę. Musiała wygospodarować wolne minuty, a nie chciała ich spędzić
na bezczynnym czekaniu z wzrokiem utkwionym w zegarek. Zebrała swoje rzeczy i
skierowała się do łazienki. Tan przebrała się w czarne legginsy i koszulkę,
która była tego samego koloru. Proste włosy upięła w starannego koka, a
następnie wróciła pod smoliste drzwi sali. W przeciągu piętnastu minut nikogo
jednak nie przybyło. Westchnęła cicho, po czym przysiadła na zimnej podłodze. Wyciągnęła
z torby baletki i założyła je na stopy.
Całe szczęście minuty nie dłużyły się w
nieskończoność, tak jak wyobraziła to sobie brązowowłosa. Można by pomyśleć, że
wskazówki zegara, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ustawiły się na
utęsknionych liczbach. Punktualnie czternasta wszyscy byli już na miejscu. Evelyn
stała w sali lustrzanej, opierając ręce na biodrach. Na przemian rozciągając
stopy lustrowała zebranych ludzi. Podeszła do barierki baleciarskiej, po czym
położyła na niej nogę. Powolnymi ruchami łapała dłońmi swoją stopę, by zaraz
potem móc dotknąć swoją klatką piersiową nogi. Powtórzyła ćwiczenie
kilkakrotnie z obiema nogami. Następnie przyszła kolej na ręce. Lekkie wymachy
wystarczyły w zupełności, w końcu największą rolę odgrywały tutaj nogi. Dlatego
to im poświęciła najwięcej czasu na indywidualnej rozgrzewce. Nie chciała sobie
przecież nic zrobić.
-
Słuchajcie! – krzyknęła panna Truxillo, by wszyscy mogli ją usłyszeć oraz się
wyciszyć. Gdzieniegdzie słychać było jeszcze szepty. Dyrektorka przemknęła
lodowatym spojrzeniem po auli. Ktokolwiek to by, ucichł. Kobieta bardzo dbała o
dyscyplinę w swojej szkole, która mimo wszystko przynosiła efekty. – Chcę wam
tylko oznajmić, że po dzisiejszych zajęciach zostanie wywieszona lista osób,
które wybrałam do sztuki. A teraz zaczynamy. Plié -
zakomenderowała, zaczynając swój obchód wśród uczniów.
Evelyn
ustawiła się bokiem do sprzętu. Złapała za drążek, nogi ustawiając nogi w
prosta linię. Następnie zaczęła je uginać. Później przyszedł czas na battement
tendu, battement tendu jeté, ronds de jambe par terre oraz ronds de jambe en
l’air.
Po trzech i pół godziny zmęczona
przycupnęła pod ścianą. Sięgnęła do torby po półtora litrowa butelkę wody
niegazowanej i zaczerpnęła z niej kilka dużych łyków, które ugasiły palące
pragnienie. Odkładając plastikową butelkę wzięła do ręki białego iPhone’a. Trzy
nieodebrane połączenia i jeden SMS od Travisa. Uśmiechnęła się subtelnie i
zabrała się za odczytanie wiadomości. „Zastanawiam
się dlaczego nie odbierasz, ale zapomniałem, że masz dzisiaj zajęcia. Daj znać,
o której kończysz. ;-*” Przekalkulowała w głowie czas, który zajmie jej
doprowadzenie się do porządku oraz czekanie na listę, po czym odpisała. Wstała
z podłogi i poszła do łazienki, gdzie przebrała się w ciemno szare jeansy i
beżową koszulę. Uczesanie zmieniła w wysokiego kucyka. Ostatnie spojrzenie w
lustro i udała się do korytarza, gdzie wszyscy z niecierpliwieni czekali aż
nadejdzie panna Truxillo. Długo jeszcze,
pomyślała, poddenerwowana spojrzała w kierunku ciemnobrązowych drzwi, które otworzyły
się. Nareszcie!, krzyknęła w duchu,
podrywając się z miejsca. Uważnie obserwowała jak kobieta przyczepia
mlecznobiałą kartkę wymiaru A4. Gdy tylko odeszła, wszyscy podbiegli do
tablicy, próbując przepchnąć się do przodu.
Czekasz na zaproszenie?
Ja chcę jeszcze żyć. Poczekam, aż
wszyscy sobie pójdą.
Z tłumu zebranego pod ścianą usłyszeć
można było odgłosy zadowolenia, jak i wielkiego rozczarowania. Wsłuchując się w
nie bardziej, zdenerwowanie przybierało na sile. Krążyła z miejsca na miejsce
przygryzając dolną wargę.
- Moje gratulacje, Evelyn. –
Usłyszała za sobą piskliwy dziewczęcy głosik. Zdziwiona odwróciła się za
siebie. Dostrzegła niewielką rudowłosą dziewczynę, która obdarowywała ją
perlistym uśmiechem. Martha – wiecznie uśmiechnięta optymistka, którą lubiła
najbardziej ze wszystkich uczniów. Była jak mały elf, który za sprawą swojego
tajemniczego pyłu, potrafił wprowadzić każdego w dobry nastrój. – Należała ci
się ta rola – dodała, po czym skocznym krokiem dołączyła do paczki przyjaciół.
Po
tych słowach zdziwienie na rumianej twarzy brunetki powiększyło się. Spojrzała
na odchodzące Margot i Jemmę, które rzucały jej pełne nienawiści spojrzenie. Teraz
już nie wytrzymała napięcia i sama rzuciła się w stronę karki. Zlustrowała ją
od dołu do góry. W oczy rzuciło jej się imię rudowłosej dziewczyny, która
dostała rolę Batyldy – narzeczonej księcia Alberta. Samego księcia śląskiego
miał zgrać Nathan. A Giselle? Pod wytłuszczonym napisem Giselle – młoda wieśniaczka, widniało jej imię i nazwisko. Zamrugała
kilkakrotnie, bojąc się, że to tylko złudzenie. Ale nie, litery ciąż układały
się w jej dane.
Główna rola w sztuce była jej.
Evelyn wybiegła z budynku rzucając
się wprost w ramiona swojego chłopaka, który opierał się o czarną maskę wozu.
- Stało
się coś? – spytał rozbawiony, całując przelotnie jej malinowe wargi.
-
Nigdy nie uwierzysz, co się stało – rzuciła podekscytowana sytuacją sprzed
kilku minut.
-
Zamieniam się w słuch. – Objął mocniej dziewczynę w pasie i ulokował swoje
ciemne oczy w jej rozpromienionej twarzy.
-
Dostałam główna rolę w sztuce! – pisnęła, podskakując w miejscu z nadmiaru
emocji. – Wciąż nie wierzę, że to prawda.
-
Gratuluję. I mogę się założyć, że właśnie teraz już połowa dziewczyn ze szkoły
cię nienawidzi.
-
Wiesz co. – Dźgnęła chłopaka wskazującym palcem między żebra, wyswobadzając się
z jego uścisku.
- Chyba
mi nie powiesz, że wszystkie laski ci gratulowały.
-
No nie, zrobiła to tylko Martha…
-
Widzisz, kochanie – oznajmił, otwierając drzwi od strony pasażera.
Brunetka
zajęła miejsce w skórzanym fotelu, przerzuciła torbę na tylnie siedzenie, po
czym zapięła się pasem bezpieczeństwa.
-
Gotowa? – spytał brunet, odpalając silnik.
-
Oczywiście.
Londyn zapadł w głuchą i niespokojną
ciemność. Świetlisty księżyc przedzierał się przez zwały gęstych, szarych
chmurzysk. Dalekie, mgliste ulice
oświetlały słabe światła starych latarni, stojących przy krawędziach
chodnika. Tutaj było inaczej. Głośne rozmowy, śmiechy, warkot silników. Do jej
nozdrzy dolatywał nieprzyjemny zapach papierosów, które palili Josh i Chris stojący
tuż obok. Nie obyło się również od towarzystwa May i Niny, które, z tego co
zauważyła Evy, musiały być ich dziewczynami.
- Travis
– rzucił krótko Josh, wyrzucając niedopałek papierosa i kiwając lekko głową w
bok. Wszyscy w grupie, jak na zawołanie skierowali we wskazane miejsce
spojrzenia.
Na mokry
beton wtoczyła się czarna, połyskująca Fisker Karma. Brązowowłosa rozchyliła delikatnie wargi na widok
sportowej limuzyny, którą dane jej było widzieć w tym miejscu po raz pierwszy.
- Kto to? – zapytała cicho,
również zaskoczona, Nina.
- Zostańcie tutaj – powiedział Travis,
po czym uwolnił się z delikatnego objęcia swojej dziewczyny ruszył w kierunku
gościa.
Evelyn, opierając się o czarna maskę
samochodu bruneta, uparcie wpatrywała się w smoliste cacko. Zastanawiało ją,
kto mógł siedzieć za kierownicą tak eleganckiego auta? Przecież na taki
samochód stać byłoby jedynie miliardera lub gwiazdę światowego formatu. Gwiazdę, pomyślała, wstrzymując na
moment oddech. W tym samym momencie drzwi otworzyły się i z wnętrza wyłoniła
się postać Mulata. Gdzieś w głębi jej narodziła się mała nutka zmartwienia i
poczucia winy. Tylko z jakiej racji? Nabrała w płuca masę wilgotnego, zimnego
powietrza, które w pewnym stopni ocuciło ją. Spojrzała na Travisa i Zayna. Mógłby
powiedzieć, że rozmawiali, gdyby nie to że Malik został lekko popchnięty. Jeszcze tego brakuje, fuknęła, po czym
wartkim krokiem podeszła do chłopaków. Stanęłam między nimi i wyciągniętymi na
boki rękoma.
- Przestańcie. – Spojrzała na każdego
z nich, jednakże dłużej spojrzenie zatrzymała na Mulacie. Jego twarz nie
zdradzała żadnych emocji. Stał beznamiętnie wpatrując się w rozłoszczonego
Rossa.
Nagle
poczuła, jak silna dłoń łapie ją za przedramię i ciągnie do siebie. Zaskoczona
spojrzała na ów osobę, którą okazał się Travis.
-
Wracaj do dziewczyn – powiedział ostro.
-
Długo jeszcze będziesz ukrywał przed nią prawdę? – Odezwał się Zayn, przenosząc
swoje ciemne tęczówki na dziewczynę. Ich spojrzenia się spotkały, dwie pary stęsknionych, spragnionych oczu.
-
Już ci coś mówiłem na ten temat, Malik.
- Travis,
o co chodzi? – spytała cicho, spoglądając na profil twarzy swojego chłopaka.
-
Wracaj do dziewczyn! – powtórzył głośniej., nie zaszczycając jej ani jednym
spojrzeniem.
Posłusznie wykonała polecenie. Spojrzała
przez ramię i dostrzegła, jak Travis kieruje się do swojego samochodu, a Zayn
wsiada do swojego. Oh, nie, jęknęła,
po czym wykorzystując sytuację podbiegła do auta Mulata.
-
Malik, postradałeś zmysły? – warknęła, przytrzymując drzwi.
-
To samo pytanie mógłbym zadać tobie.
-
Daj sobie spokój i wracaj do domu.
- Pod
warunkiem, że wrócisz ze mną. – Spojrzał na nią. Tonęła w orzechowej otchłani,
czując jak przechodzą ją dreszcze.
-
Evelyn! – Ostry, jak brzytwa głos przedarł ciszę panującą między nimi.
-
Wycofaj się póki jeszcze masz czas – rzuciła cicho, po czym odeszła.
Nie chciała patrzeć na to wszystko.
Wyjątkowo nie miała ochoty świętować i patrzeć na kolejne zwycięstw Travisa. Co
podkusiło Zayna żeby tu przyjechać? Co chciał udowodnić startując w wyścigu? Zdawał
sobie sprawę z tego, że nie miał szans z Rossem? Ba! Przecież nikt nie miał z
nim szans. Westchnęła ciężko, odchylając głowę w tył. Słyszała jak opony dwóch aut
zostawiają po sobie ślady po mokrej nawierzchni. Chwilę później usłyszała pisk
zatrzymujących się kół i radosne krzyki. Nie musiała spoglądać w owym kierunku,
żeby dowiedzieć się kto wygrał. Zamknęła powieki.
Drobne kropelki deszczu uderzały o
maski i dachy zgromadzonych aut. Mimo, iż od kolejne wygranej chłopaka minęło
około dwudziestu minut, wszyscy wciąż bawili się w najlepsze. Prawie wszyscy. Po
mimo, że Evelyn stała w niewielkiej grupie nowych znajomych, była nieobecna. W
jej głowie wciąż krążyła osoba Mlika, który po odniesieniu porażki przepadł jak
kamień w wodzie. Zresztą nie tylko on. Travis, chwilę później również zniknął,
a gdy pytała się czy ktoś go widział, wszyscy odpowiadali „Zaraz wróci”.
Idź go poszukać.
Zapięła kurtkę, po czym ruszyła w kierunku
starej fabryki. Budynek nie wyglądał zachęcająco o tej porze, ale coś
nakazywało jej tam iść. Żwawym krokiem przemierzyła plac. Gdy tylko znalazła
się przed uchylonymi drzwiami, przełknęła nerwowo ślinę. Już miała zrobić pierwszy
krok, gdy usłyszała0 męskie głosy, które wcale nie dochodziły z wnętrza. Zrobiła
kilka małych kroków i wyjrzała z rogu. W świetle starej latarni dostrzegła
Travisa, Josha i jeszcze trzech nieznanych jej mężczyzn. Zacięcie o czym
dyskutowali. Nie wsłuchiwała się dobrze w ich słowa, bardziej obchodziło ją to
co robili. Zmrużyła lekko oczy, po czym dostrzegła niewielką torebeczkę, która
została wręczona Joshowi. Ten wsunął ją do kieszeni spodni. Zaraz po tym
incydencie spojrzała na Travisa, który do tej pory stał z boku. Zwrócił się do jednego
z nieznajomych, po czym wręczył mu niewielki pakunek, za który otrzymał
zapłatę. Brunetka stała z rozdziawionymi ustami, wciąż nie mogąc uwierzyć w to
co przed chwilą zobaczyła. To nie mogła być prawda. Ostatnie kilkanaście minut
musiały być złym snem.
Nie chcę cię martwić, ale to dzieje
się naprawdę.
To nie może być prawda.
A jednak.
Czyli, że Zayn miał rację?...
Przykro mi.
_
Witam. :) Co u Was ciekawego? Jak po długim weekendzie? Nie wiem jak Wy, ale ja strasznie żałuję, że dobiega on już końca. Ale póki co przed nami jeszcze niedziela. Co do owego rozdziału to... wyszedł, jak wyszedł. Nie dość, że długi to i nudny jak flaki z olejem. W ogólnie nie mogłam się skupić na jego pisaniu. Nie wiem czy to przez natłok pozytywnych emocji, wywołanych nowym teledyskiem do Little Things, czy wycieki piosenek z TMH. W każdym bądź razie, jeśli chodzi o część czternastą, jestem na nie, ale ocenę zostawię Wam. :)
I jeszcze jedno; powstała podstrona Spam, gdzie możecie zostawiać jakiekolwiek informacje. Te, które znajdą się pod rozdziałem zostaną zignorowane. Dziękuję. :)
I jeszcze jedno; powstała podstrona Spam, gdzie możecie zostawiać jakiekolwiek informacje. Te, które znajdą się pod rozdziałem zostaną zignorowane. Dziękuję. :)
Do następnego. x
Super! Czekam na kolejny, mam nadzieję, że szybko dodasz ;)
ReplyDeleteUwielbiam ten blog ;) Normalnie zaglądam tu codziennie z nadzieją na nowy rozdział. :D Już czekam na kolejny.
ReplyDeletezaraz sie poplacze !!! głupia wariatka nie mogła mu od asu uwierzyc ? bożeee biedny Malik, mam nadzieje ze wszystko bedzie okej chociaz wsumie nie zdziwiłabym się jakby ją po tym wszystkich odprawił z kwitkiem bo należy jej się! dawaj szybciutko nexta kochana! buziaki :* / wishmeyourself.blogspot.com
ReplyDeleteNa samym początku muszę Ci powiedzieć, że jestem zachwycona nagłówkiem *.*
ReplyDeleteNo, a teraz przejdźmy do treści rozdziału. Jest długi (^^) i niby nic się w nim nie dzieje. NIBY, bo przecież Evelyn odkryła prawdę o Travisie, mam cichą nadzieję, że odprawi tego kłamce z kwitkiem i między nią a Malikiem zacznie dziać się coś więcej. Ot, takie tam moje przemyślenia :)
Ja jestem całkowicie na tak, zresztą jestem fanką Twojej twórczości, więc czy kiedykolwiek byłabym na nie ?:)
Życzę weny i czekam na następny ;d
A tak na marginesie:) Także nie mogę sobie wyrzucić z głowy teledysku i Little Things i spojrzenia Zayna chociażby przy slowach "And I'm in love with you and all these little things"*.*
Rozdział jest świetny!
ReplyDeleteZastanawiam się, co Evelyn z tym fantem zrobi... Czy zostanie z Travisem?
Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału :)
PS. Ja również zakochałam się w piosence Little Things.
A teledysk ją niesamowicie podkreśla. Jest taki delikatny.
Oh, jak ja kocham One Direction.! ♥
"Kobieca intuicja, tak?
ReplyDeleteByć może.
Uważaj, żeby cię nie zawiodła." bardzo mądre! No i w sumie to ją zawiodła. Bardzo mnie cieszy, że Ev poznała prawdę o Travisie;d Jednak nie pokoi mnie zniknięcie Zayn'a...Gdzie on jest??
A te nazwy francuskie normalnie są dla mnie jak z kosmosu..xd ale fajnie że Ev dostała główna rolę;d
ja mam tak samo z teledyskiem;p on jest genialny.Prosty, ale w tej prostacie jest magia, niewyjaśniona magia. A ten tekst jest rewelacyjny;d taki dojrzały i mądry;d
czekam na kolejny!;d
No przepraszam bardzo. Jak dla mnie to ten rozdział jest świetny, cudowny. Jak zwykle jest taki hm... Świetny. Przepraszam, mam ubogie słownictwo. :)
ReplyDeleteCo do Travisa... Cieszę się, że Evy w końcu ujrzała jaka jest prawda. Teraz tylko czekać, aż kopnie go w tyłek i Zayn się o tym dowie ^.^
Może i Zayn przegrał wyścig, ale czy przegrał wyścig o serce głównej bohaterki? Nie sądzę. Ale to ty wszystko ubierasz w słowa, dając nam niesamowitą historię. :D
Czekam na rozdział piętnasty z oggromną niecierpliwością.
Ach no i cieszę się z głównej roli Evelyne!:]
Czekam czekam <3
now-leave-me-alone.blogspot.com
Haaaaaaaaa w końcu sie dowiedziala! No brawo! Oby teraz była z Zaaaaaynem! Już sie jaram,dodawaj szybko następny jashjYWQ *____________*
ReplyDeleteNiesamowity *____________*
ReplyDeleteZakochałam się w nim ! :x
Nareszcie Evelyn zobaczyła jaki naprawdę jest Travis ! xD
Mam nadzieję, że teraz tylko i wyłącznie będzie z Zaynem ;x
Kocham, wielbię tego bloga i rozdziały piszesz cud, miód i orzeszek :*
Z niecierpliwością czekamm na next !
Pozdrawiam,
one-love-one-band-one-direction.blogspot.com
Cudowne !! nic dodać nic ująć. Nie wiem cóż mogła bym więcej napisać. Bark mi słów. KOCHAM :****
ReplyDeleteZaczęłam czytać twoje genialne dzieło godzinę temu i od razu przełknęłam całość. Czytałam i czytałam i nagle "czemu nie ma dalej?!". To jest świetne. Jeśli ty twierdzisz, że to jest nudne to ja się boję, co według ciebie jest dobre. Czekam na NN. Kocham ;*** /D.
ReplyDeletejakii ślicznyy, na prawde genialny <3
ReplyDeletewejdziesz i skomentujesz mojego bloga? liczę że Ci się spodoba i będziesz częściej wchodziła :D : http://sameemistakess.blogspot.com/
Przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod wrażeniem. Po prostu kocham Twoje opowiadanie. Najbardziej lubię tą tajemniczośc i napięcie pomiędzy Evelyn a Zayn'em. Czekam na kolejny i pozdrawiam. Magda :)
ReplyDeleteSześć razy tak, zapraszamy do finału :D Na samym początku - jej, Niall i Viv. Później - Jeej, Eve ma główną rolę! Ugh, scena z Travisem. Niby słodko, niby pięknie, a ja cały czas myślę: Eve uciekaj, albo wpadniesz w narkotyki, czy nawet jeszcze gorzej. No cóż, ja wierzę w to, że Malik mówił śmiertelnie poważnie, w przeciwieństwie do Evelyn ;p Konfrontacja Zayna z Travisem... fascynujące. Travis naprawdę działa mi na nerwy. "Wracaj do dziewczyn!" Boże, jakie rozkazy. Nie lubię czegoś takiego, dziwię się, że Eve go słuchała w takim momencie. Ale to słodkie, że dziewczyna przejmuje się losem Mulata. A jeszcze słodsze było, kiedy on powiedział, że wycofa się, jeżeli ona wróci z nim do domu. Szkoda, że tego nie zrobiła. Biedny Zayn, poznał smak porażki. No oczywiście, że Mulat miał racje, nie okłamałby dziewczyny, na której mu tak bardzo zależy, prawda? No cóż, przynajmniej Eve sama się przekonała. Zastanawiam się, co ona teraz zrobi. Jeżeli z nim zerwie, to mam tylko ogromną nadzieję, że Travis nie zamieni się później w psychopatycznego prześladowce, czy coś podobnego.
ReplyDeleteNawiasem mówiąc, bardzo mi się podobają te fragmenty, w której Eve "bije się" z myślami. Intrygujące :)
Życzę weny, pozdrawiam i kieruję się prosto do rozdziału pietnastego ^,^