Przejrzysta sala skąpana w bieli. Woń kwiatu
pomarańczy, frezji, róż i bzu przyjemne mąciła zmysły i wypełniała
pomieszczenie. Ciemny, drewniany parkiet wypełniało kilka par tańczących w rytm
muzyki, którą wygrywała orkiestra. Wśród tych wszystkich par była ona – brązowowłosa piękność o soczyście
zielonych oczach ubrana w karminową sukienkę. Zwiewny materiał, który znajdował
się z tyłu falował w gorącawym powietrzu, gdy tylko była okręca wokół własnej
osi przez własnego ojca. Uśmiechała się perliście, a czasami nawet zanosiła się
melodyjnym śmiechem. W tym samym czasie uśmiechał się i on. Widok jej roześmianej osoby był dla niego jak balsam. Koił jego
zmysły i zmniejszał nieznacznie tęsknotę. Nie mógł pojąć tego dziwnego uczucia,
które rosło w siłę każdego dnia. Czasami miał ochotę znaleźć się na miejscu
Travisa, wziąć ją w swoje ramiona i uchronić przed niebezpieczeństwami. Ale nie
mógł. Zawsze gdy los dawał mu chwilę spędzenia z nią sam na sam, on zachowywał
się jak skończony dupek. Nie potrafił z nią normalnie porozmawiać. Tylko
dlaczego?! Westchnął ciężko, wypijając na raz całą zawartość wysokiego
kieliszka. Ponownie odwrócił spojrzenie w kierunku panny Williams, która bawiła
się w najlepsze ze swoim chłopakiem. Na owy widok ścisnęło go w żołądku. Podparł
się na kulach i opuścił salę.
Wolnym
krokiem przemierzał żwirową drogę w niewielkim parku, który znajdował się pięć
minut drogi od sali pełnej gości. Noc była chłodna, jednakże co się dziwić,
była już połowa września. Świetlisty księżyc przedzierał się przez zwały
gęstych, szarych chmur. Główną alejkę parku oświetlały słabe światła starych
latarni, stojących między drzewami. Na krótki moment przymknął zmęczone
powieki, próbując wyobrazić sobie postać brązowowłosej. Uwodzący uśmiech,
niesforny błysk w kocich oczach oraz fantazyjne ciało. Taką poznał ją w maju i
znał do dnia dzisiejszego. Ich kolegowanie trwało tak krótko, a mimo to czuł do niej tak
wiele. Nie potrafił uznawać jej za nikogo więcej, niż zwykłą koleżankę.
Evelyn, podziękowawszy swojemu partnerowi
za taniec, wyszła na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza. Chłodne powiewy
wrześniowego wiatru, otulały jej nagie ramiona i przyjemnie cuciły jej twarz.
Uśmiechnęła się do siebie samej, zamykając powieki i wdychając cudowną woń
sosen, które rosły niedaleko. Gdy tylko zdążyła przymknąć oczy w jej głowie
pojawił się obraz błyszczących, czarujących oczu i zawadiackiego uśmiechu. Nie
potrafiła o nic zapomnieć. Nie starała się nawet o to. Spojrzała na swoją
rodzinę oraz rodzinę ze strony Charlotte. Ze wszystkimi dogadywała się świetnie
i od razu polubiła osoby ze strony swojej macochy. Oparła się o futrynę potężnych
dwuskrzydłowych drzwi, wpatrując się w swojego tatę oraz jego żonę, pierwszą
żonę. Dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę, że nie jest owocem prawdziwej
miłości, a krótkotrwałego romansu. Jej rodzice nigdy nie byli w związku, nawet
jako chłopak i dziewczyna. Ale nie miała do nich pretensji o to, że nawet nie
spróbowali. Mama nie miała przed nią żadnych tajemnic, nawet jeśli chodziło o
relację między nią a Anthony’m. Evelyn wypytywała się o każdy, nawet
najdrobniejszy szczegół. O każde ich spotkanie, pocałunek. Po tym jak na
strychu domu swoich dziadków, znalazła stary pamiętnik mamy, wiedziała także,
że ojciec po dowiedzeniu się o ciąży wyjechał ponownie do Londynu. Nie dawał
oznak życia przez co najmniej cztery miesiące. Ale wrócił. Wrócił z bukietem
jej ulubionych kwiatów i przeprosinami. Pogodzili się. Obiecali, że oboje będą
wychowywać córkę, ale na tym się skończyło. Brunetka uśmiechnęła się pod nosem
na wspomnienia opowieści, które słyszała każdego dnia wieczorami od mamy. Wiedziała,
że nikt jej nigdy nie zastąpi. Nawet Charlotte, którą naprawdę bardzo polubiła.
Pustka w sercu po odejściu matki nigdy nie zostanie wypełniona. Zamrugała
kilkakrotnie i rozejrzała się po pomieszczeniu. Wzrokiem próbowała odnaleźć
Mulata, ale nigdzie go nie widziała. Zlustrowała nawet wszystkich gości na
parkiecie, ale doskonale wiedziała, że chłopaka tam nie będzie. W końcu jak
miał tańczyć z zagipsowaną nogą? Odwróciła się i wyszła na zewnątrz. Spojrzała
na wszystkie drewniane ławki, które znajdowały się w pobliżu, ale były one
puste. Dokąd mógł pójść?, zadała
sobie w myślach pytanie. Nie mówiąc nic nikomu, skierowała się w stronę parku.
Wieczorową
porą, kiedy na atramentowym niebie ukazały się złociste gwiazdy, cała miejscowość
została okryta szarą poświatą, otuliła swoje nagie ramiona dłońmi. Noc była
zimna, a ona miała na sobie zaledwie sukienkę do kolan. Szła pustymi alejami
wysypanym żwirem angielskiego parku, wsłuchując się w rytm własnego serca i
zagłębiając w różnorodnych myślach. Denerwował ją cały świat i niektórzy ludzie
z którymi przebywała. Nie umiała odnaleźć w nich ani drobnej iskierki dobra i
serdeczności. Wszyscy biegli za pracą, karierą i pieniędzmi, w tym beznadziejnym
wyścigu szczurów. Ale ona taka nigdy nie była. Chciała w pełni realizować swoje
marzenia, które przepełniały jej życie.
Pragnęła udać się ponownie do uroczego Paryża, samodzielnie wdrapać się na
wieżę Eiffla i podziwiając piękne widoki oddać się magii chwili. Dla świata
była niczym. Mogła zginąć, zatapiać się w smutku, ale jej cierpienie byłoby
niczym dla reszty ludzi, którzy nawet nie wiedzą kim jest i jak się nazywa. I
właśnie to powoduje, że tak często na jej policzkach ukazywały się kryształowe
łzy. Nie umiała znaleźć osoby, która w jej tęczówkach widziałaby całe życie,
każdy dzień, smutek i słodkie szczęście.
Po
niecałym kwadransie dotarła na miejsce. Stanęła obok starej, obskurnej ławki,
która stała naprzeciwko dużego stawu, który okalały stare brzozy. Usiadła na
zimnych deskach, po czym potarła dłońmi nogi i ramiona. Że też nie pomyślałam, o zwinięciu marynarki z krzesła Travisa,
westchnęła. Siedziała wpatrzona w spokojną taflę czarnej wody, gdy nagle
usłyszała cichy plusk. Rozejrzała się dookoła siebie, czując jak ze strachu
żołądek podchodzi jej do gardła. Przełknęła nerwowo ślinę.
-
Nie boisz się chodzić sama po nocy? – Usłyszała lekko zachrypnięty męski głos.
Znała go Doskonale widziała do kogo należał, po mimo tej lekkiej chrypki, zdradzały
go przyjemne dreszcze, które przeszły po jej plecach.
- Nie
– odpowiedziała, ponownie odwracając się przodem do stawu.
Znalazła
go. A może to on znalazł ją? Nie było to teraz istotnie. Cieszyła się, że może
go zobaczyć. Nie mogła uzasadnić swojej niespodziewanej radości.
Rzuciła
kolejne spojrzenie w kierunku bruneta, który przysiadł obok niej. Z uśmiechem
na twarzy wyglądał jak dobry Anioł, mający duszę rozkapryszonego diabła. Nie
wiedziała, co zmusiło ją do takich skojarzeń. W końcu to był tylko Zayn Malik, denerwujący ją swoimi
dowcipami i głupimi uwagami – nie żaden Anioł.
Oczywiście.
Usłyszała
głosik w swojej głowie. Znajomy, irytujący głosik, który już dawno nie dawał
oznak swojej obecności.
-
Trzęsiesz się jak galareta. Masz – powiedział, ściągając z siebie ciemną
marynarkę i zarzucił ją na ramiona dziewczyny.
Evelyn
lekko zakłopotana, aczkolwiek również zaskoczona uprzejmym zachowaniem
chłopaka, odwróciła od niego spojrzenie i zatopiła je w czubkach swoich
szpilek, które ledwo dostrzegała w ciemności.
-
Dziękuje – wyszeptała po chwili, otulając się górną częścią garnituru Malika. Jej
nozdrza uderzyła przyjemna woń męskich perfum, które przyprawiały o zawrót
głowy.
-
Do twarzy ci w niej.
Jej
policzki oblał soczysty rumieniec. Czuła, jak jej zimna twarz, styka się z falą
ciepłości. Dziękowała w myślach Bogu, że wokół nich panowała ciemność, przez co
chłopak nie mógł dostrzec jej zaczerwienionej twarzy. Plecy zaczęły przechodzić
regularne dreszcze. Przygryzła dolną wargę z obawy, że palnie coś
nieodpowiedniego. Zerknęła w jego stronę, napotykając jego ciepłe orzechowe
tęczówki. Widziała, jak delikatnie unosi jej dłoń. Był niezwykle ostrożny i
subtelny. Została uświadomiona, że za skarby świata, Zayn nie chce zrobić jej
krzywdy. Poczuła się wyjątkowo, zupełnie jakby stąpała po ścieżce usłanej
kolorowymi kwiatami. Dokładnie jak księżniczka, którą wszyscy się opiekują i
nie pozwalają dotknąć byle komu.
Malik zaczął pieścić jej dłoń opuszkami swoich ust. Z wielkim spokojem zaczął się nią opiekować. Czuła leciutkie dotyki chłopaka, które mąciły wszystkie zmysły. Przekazywał jej magiczne ciepło, które zamieniała w ogniste pożądanie. Widziała, jak jego kuszące usta trzęsą się przy każdym, najdrobniejszym ruchu. Pragnęła się mu oddać, oplatając się gorącym sznurem miłości.
Niespodziewanie, ścisnął mocniej rękę, nadal ją trzymając. Szkarłatny rumieniec natychmiast oblał policzki Evelyn, które chciała zakryć kosmykami długich, brązowych włosów. Zadrgała, kiedy ucałował leciutko jej skórę, zostawiając na porcelanowej cerze wieczny znak. Następnie uniósł wzrok. Jego oczy były niczym nierozwikłana zagadka, kłębek sekretów i promienistych tajemnic. Nim się spostrzegła ich wargi zostały złączone w jedną, spójną całość. Zetknęli się spragnionymi ustami, czując jak ich języki złączają się w gorącym tańcu. Było jej diabelnie duszno, jej twarz była doszczętnie czerwona. Wtopiła dłonie w gęste, ciemne włosy chłopaka. Zagryzła dolną wargę, kiedy się od siebie odłączyli. Patrzyli na siebie spragnionymi wzrokami. Chłopak zaczął delikatnie gładzić prawą ręką jej rumiany policzek.
Malik zaczął pieścić jej dłoń opuszkami swoich ust. Z wielkim spokojem zaczął się nią opiekować. Czuła leciutkie dotyki chłopaka, które mąciły wszystkie zmysły. Przekazywał jej magiczne ciepło, które zamieniała w ogniste pożądanie. Widziała, jak jego kuszące usta trzęsą się przy każdym, najdrobniejszym ruchu. Pragnęła się mu oddać, oplatając się gorącym sznurem miłości.
Niespodziewanie, ścisnął mocniej rękę, nadal ją trzymając. Szkarłatny rumieniec natychmiast oblał policzki Evelyn, które chciała zakryć kosmykami długich, brązowych włosów. Zadrgała, kiedy ucałował leciutko jej skórę, zostawiając na porcelanowej cerze wieczny znak. Następnie uniósł wzrok. Jego oczy były niczym nierozwikłana zagadka, kłębek sekretów i promienistych tajemnic. Nim się spostrzegła ich wargi zostały złączone w jedną, spójną całość. Zetknęli się spragnionymi ustami, czując jak ich języki złączają się w gorącym tańcu. Było jej diabelnie duszno, jej twarz była doszczętnie czerwona. Wtopiła dłonie w gęste, ciemne włosy chłopaka. Zagryzła dolną wargę, kiedy się od siebie odłączyli. Patrzyli na siebie spragnionymi wzrokami. Chłopak zaczął delikatnie gładzić prawą ręką jej rumiany policzek.
I co narobiłaś?!
-
J-ja… - zaczęła się jąkać, non stop zapatrzona w oczy Malika. - Przepraszam –
mruknęła, po chwili zrywając się z ławki. Uciekła, zostawiając chłopaka z
natłokiem myśli.
Siedziała na parapecie okna, które
wychodziło na jedną z wielu uliczek Londynu. Dumała o całym swoim życiu oraz o
ostatnim wydarzeniu w parku. Myślami odchodziła w dalekie wspomnienia. Pamiętała
te wszystkie przeprowadzki, nowe otoczenia, nieznanych ludzi i wszystkie szkoły.
Jak na swój wiek, miała za sobą tysiące uczuć – smutków, radości. Bywały dni,
kiedy pragnęła zniknąć ze świata wraz ze swoimi problemami. Była przybita,
smutna i rozgoryczona, a dookolny kraj widziała w odcieniach szarości i czerni.
Jednak istniały też doby w których wprost promieniałam radością i skakałam
niczym sarna po całym domu. Nagle drzwi sypialni brunetki uchyliły i ujrzała w
nich Charlotte. Jej ciemno brązowe włosy delikatnie opadały na krótką szyję, a
usta układały się w przyjaznym uśmiechu.
-
Evy, kochanie, ktoś do ciebie – oznajmiła. – Zejdziesz na dół, czy mam zaprosić
go na górę?
-
Niech przejdzie tu.
-
Dobrze. Ah, i ja wychodzę. Będę wieczorem. Pa – powiedziała, po czym opuściła
pokój.
Niedługo
potem ciche pukanie do drzwi rozniosło się po pomieszczeniu. Dziewczyna
zeskoczyła z parapetu, mówiąc przy tym „proszę”. To co zobaczyła przeszło jej
najśmielsze oczekiwania. W drzwiach stał Zayn wsparty o kulach.
-
Chcę z tobą porozmawiać – powiedział bez ogródek, zamykając pokój.
Evelyn
poczuła jak w jej gardle rośnie wielka gula, przez którą żadne słowo nie
potrafiło przejść przez jej wargi.
- I
nie o tym co stało się w parku, podczas wesela twojego taty.
Odetchnęła
z ulgą, czując jak ciężki kamień spada z jej serca.
- A
więc o czym? – zapytała, wskazując mu miejsce na okrągłym, wiklinowym fotelu by
usiadł.
-
O… Travisie. – Zajął wskazane miejsce przez dziewczynę, odstawiając kulę na
bok.
- Słucham?
-
Evelyn, on wcale nie jest taki, jak ci się wydaje. Wcale nie jest kochanym i
troskliwym chłopakiem. To tylko gra. Znam go od sześciu lat i zdążyłem poznać
jego prawdziwe oblicze.
-
Malik, o czym ty bredzisz? – spytała, wyraźnie zdziwiona jego dotychczasowymi
słowami.
Westchnął
głośno.
-
Daleko mu do zwyczajnych studentów ślęczących z głowami w książkach. Nielegalne
wyścigi odbywające się poza miastem i…
-
Wiem o ty – mruknęłam pod nosem, tym samym przerywając wypowiedzieć Zayna.
-
Jak to wiesz?
-
Po prostu. Zabrał mnie tam… kiedyś.
-
Co takiego?! – wrzasnął, podrywając się na proste nogi. Jednak zaraz ponownie
usiadł. – Powiedz, że to tylko żart.
Dziewczyna
wstała z łózka, po czym podeszła do okna. Nie było za nim nic ciekawego, co
mogłoby przykuć jej uwagę.
-
Nie. Dodatkowo powiem ci, że sama brałam w nich udział. – Syknęła cicho, gdyż
na koniec ugryzła się w język. Po co w ogóle mu o tym mówiła? Nie był
zadowolony, gdy dowiedział się, że wie o wyścigach, a co teraz, gdy wyjawiła mu
swoją tajemnicę?
Ukradkiem
spojrzała na chłopaka, który zacisnął usta w cienką linię. Był zły, wściekły.
Tylko dlaczego?
-
Co jeszcze o nim wiesz? – wysyczał przez zęby, wpatrując się w martwy punkt na ścianie.
-
Nic…
-
Miałem kiedyś przyjaciela. Byliśmy dla siebie jak bracia, znaliśmy się od
dziecka. Wszystko układało się świetnie do póki w szkole nie pojawił się cały
ten Ross – powiedział, z wyraźnym obrzydzeniem wypowiadając nazwisko chłopaka. –
Na początku wszystko było okej. Wszyscy w szkole wiedzieli, że nie należy się z
nami zaczynać, bo marnie by się to dla nich skończyło. – Urwał.
Evelyn
cały czas uważnie wpatrywała się w chłopaka siedzącego w bezruchu i pochłaniała
każde jego słowo.
- A
co się stało później?
- Powiedział
nam o wyścigach. Nie zdając sobie z konsekwencji z tego wypadu, pojechaliśmy z
nim do Londynu. Byłem cholernie podekscytowany tym wyjazdem. Oczywiście, abym
mógł pojechać musiałem okłamać rodziców…
- I
co się wtedy stało?
-
Zachęcał nas do wzięcia udziału. Oczywiście, zgodziliśmy. Nie musiał nas długo
namawiać.
-
Sam brałeś w tym udział, a krzyczysz na mnie?! – Nie rozumiała już nic. Był na
nią wściekły, że zgodziła się wziąć udział w zawodach, a sam zrobił dokładnie
to samo. Okłamał rodziców, by pojechać do Londynu i zasmakować adrenaliny.
- A
widziałaś co on robi, gdy odchodzi na bok z kumplami?!
-
Nie. Kazał mi zostać z resztą.
-
Tak też myślałem – prychnął pod nosem i wstał. – Travis jest dilerem
narkotyków. Odchodzi z nimi tylko po to, by sprzedać im towar. Też dlatego boi
się, aby gliny go nie złapały. To dlatego straciłem przyjaciela! Przez niego i
jego cholerne świństwo, którym handluje!
Brunetka
stała osłupiała z otwartymi ustami i z rękoma zwieszony w dół. Nie wierzyła
własnym uszom, w to co właśnie usłyszała. Travis dilerem? Nie, to nie mogła być
prawda. Zapewne był to jakiś głupi pomysł Malika. Od początku go nie lubił,
więc próbował się go pozbyć.
- Nie
sądziła, że mogę się tego po tobie spodziewać – powiedziała, wciąż kompletnie
zszokowana.
-
Ale kiedy to prawda! Nie zmyśliłem sobie tego wszystkiego. Evelyn!...
Pokiwała
głową, odwracając się przodem do okna.
-
Wyjdź stąd.
Usłyszała
trzaśnięcie drzwiami, a później już tylko coraz to cichsze stukanie kul o
podłogę. Miała wrażenie, jakby w jej głowie pojawiła się bariera, która nie
przepuszczała słów chłopaka. Zamknęła oczy i oparła się czołem o zimną szybę,
na której zaczęły się pojawić drobne kropelki deszczu. Wciąż nie mogła uwierzyć
w to, co powiedział Zayn. I ile było w tym prawdy, a ile kłamstwa?
_
Udało mi się w końcu dokończyć rozdział. Było ciężko, moja wena kompletnie się wypaliła i jest, jak jest. Koniec - schrzaniony. W głowie miałam poukładane to zupełnie inaczej i przede wszystkim lepiej to brzmiało. Uh, no nic. Czekam na wasze opinie. Do następnego. x
Świetny rozdział bardzo mi się podoba zresztą jak wszystkie . Mam tylko nadzieję że nie skończy ci się wena :D czekam na kolejny rozdział
ReplyDeleteJak zawsze świetny, idealny, genialny i bardzo fajny *___*
ReplyDeleteMam nadzieję, że Evelyn przemyśli to co powiedział jej Zayn i podejmie radykalne środki. Cieszę się oczywiście z ich pocałunku, ale dlaczego ona uciekła?
No w sumie ma chłopaka i nie chce go zranić,ale Travis jest dilerem i musi w to uwierzyć.
Z niecierpliwością czekam na next. ^^
Pozdrawiam,
one-love-one-band-one-direction.blogspot.com
(Ps. dzisiaj o 16.00 nowy rozdział:))
Ojej, jak dobrze. Wczoraj nadrobilam wszystkie rozdzialy, których nie przeczytałam i byłam tak ciekawa następnego, a tutaj proszę - miód na moje serce.
ReplyDeleteCo do stylistyki to nawet się nie muszę wypowiadać - wszyscy się chyba zgodzą, że masz świetny styl pisania i cokolwiek byś nie napisala będzie magiczne.
Z jednej strony dobrze, że Evelyn dowiedziała się o tym, że Travis dilluje, może to da jej trochę do myślenia i z nim zerwie? Z drugiej jednak martwię się, że gdy powie o tym Travisowi, on jej wciśnie jakiś kit, a ona uwierzy i już nie odezwie się do Malika. Jednak mam nadzieję, że nic złego się tu nie wydarzy i Ev z Zaynem w końcu będą razem :)
Czekam z utęsknieniem na następny rozdział, błagam, Informuj :))
scars-future.blogspot.com
Niesamowita historia. przeczytałam wszystko w jeden dzien i pragnę więcej:) Masz niesamowity talent i wykorzystuj go w ten sposób. Czekam na kolejny rozdział z wypiekami na policzkach :)
ReplyDeleteNo więc hmmm..nie wiem od czego zacząc;p najlepiej chyba od początku, nie?;p więc bardzo podoba mi się scena pocałunku Zayna i Evelyn;d jest bardzo urocza, sama chciałabym przeżyć coś takiego..;p podejrzewam, że Zayn zaskoczył Ev swoją delikatnością.
ReplyDeleteNo i wreszcie czekałam na to bardzo długo.! cieszy mnie fakt, że Zayn powiedział Ev prawde Travisie!;d szkoda tylko, że dziewczyna nie chce mu w to uwierzyć..;< z jednej strony rozumiem ją, ale z drugiej-powinna choć w połowie uwierzyć Mulatowi.Przyznam, że scenę, w której Malik opowiada o Travisie czytało mi sie najszybciej;d hahah xd uwielbiam takie sceny;d
rozdział oczywiście świetny^^ i nie uważam, że schrzaniłaś końcówke. Może troszeczke, ale minimalnie;p ale i tak jest rewelacyjna;p
czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział;d
aaaaaaaaaaaah,wiedzialam ze Evelyn mu nie uwierzy! dodawaj nastepny rozdzial szybko! niezły rozdzial :) xoxo
ReplyDeleteO MATKO, POCAŁOWALI SIĘ! - taka była moja reakcja . ;d
ReplyDeleteCzytałam z wypiekami na twarzy. :) Normalnie, centralnie masz prze przeogromny talent, ale to już ci mówiłam. Za każdym razem jak czytam rozdział prosto z twoich łapek, to humor mi się poprawia, niezależnie od tego czy jestem w podłym, czy bardzo podłym nastroju.
Nie możesz mówić, że zwaliłaś ten rozdział, bo jest cudowny. Mogliby się jeszcze troszeczkę pokłócić, no ale. Im mniej złości, tym później łatwiej wybaczyć:)
Czekam na następny z ogromną niecierpliwością. <3
Pozdrawiam xx
now-leave-me-alone.blogspot.com
Świetny rozdział.! ♥
ReplyDeleteKiedy się pocałaowali to aż wyprostowałam się na krześle, a na twarzy pojawił mi się wielki uśmiech :)
PS. Mam do Ciebie pytanie :
Ile masz lat, autorko bloga, że tak świetnie piszesz?
Dla zaspokojenia Twojej ciekawości, 18. :)
Deletebożeee ! jedno z najlepszych opowiadań jakiekiedykolwiek czytałam! weszłam po raz pierwszy na niego wczoraj i przeczytałam wwszystko za jednym zamachem, jestes niesamowita ! z wielką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! niech ona uwierzy Zaynowi w koncu i niech bedzie dobrze:c oczywiscie dodaje twojego bloga do moich ulubionych, pozdrawiam!:* / wishmeyourself.blogspot.com
ReplyDeleteWidzę, że zmieniłaś wygląd bloga. Cudowny <3
ReplyDeleteCzekam na nowy rozdział ;3
U mnie rozdział 4 : now-leave-me-alone.blogspot.com
:)
świetny ;D
ReplyDeleteWybacz, że tyle czasu mnie tutaj nie było. Ale już ostro biorę się za nadrabianie ^,^ Może zacznę od tego, co najbardziej mi się ciśnie na usta? Travis dilerem?! Od samego początku myślałam, że najgorsze są te jego wyścigi, w które wplątała się tamtym razem również Evelyn. Gościu mnie coraz bardziej przeraża. Do diabła, dlaczego Eve nie uwierzyła Malikowi? W sumie wiadomo, że niby on nie lubi jej chłopaka, to musi kłamać... Ale i tak się dziwię, bo przecież po kimś, kto bawi się w nielegalne wyścigi to już chyba można się wszystkiego spodziewać? No cóż, ciekawa jestem, co dalej. Mam nadzieję, że Eve odsunie się choć trochę od Travisa teraz :D
ReplyDeletePozdrawiam serdecznie, życzę weny i lecę nadrabiać kolejny rozdział ^,^