08/09/2012

Rozdział siódmy.


      - Evelyn, może puściłabyś moją rękę? – Usłyszała męski, kojący głos, tuż nad uchem. Gdzieś niedaleko, wyczuła kuszącą i uwodzącą wodę toaletową. Powoli wtapiała się w jej niezwykłą woń, rozbudzając zmysły.
Po chwili niepewnie odwróciła się w bok. Choć dookoła panowała sroga ciemność, dojrzała twarz chłopaka, na której malował się zawadiacki uśmiech. Zetknęła się z jego spojrzeniem. Jego czekoladowe tęczówki wnikliwie się w nią wpatrywały. Nic nie powiedziała, lecz natychmiast puściła dłoń bruneta. Cieszyła się z faktu, że dookoła było czarno niczym w bezgwiezdną noc, gdyż nie chciała, aby ktokolwiek widział malujący się na jej policzkach malinowy rumieniec.
- Co się stało? – wyjąkała po niecałej minucie.
- Prawdopodobnie padły korki – oznajmił Liam, powoli siadając na poręczy fotela.
Zmrużyła powieki, próbując od wszystkiego odpocząć.
Na krętej drodze życia, miała poustawiane tysiące wielobarwnych pułapek. Wplątywały ją w swoje sidła, mocno wbijając ostre ciernie w jej kruchą duszę. Sprawiały, że tonęła w kwaśnej toni smutku, nie mogąc nabrać powietrza i wybić się z dna. Dzisiejszy wieczór miał być wspaniały. Mieli upajać się słodkimi dowcipami i miło spędzać czas. Tym razem los chciał, aby wszystko tak po prostu runęło, jak za mocnym powiewem wiatru. Głośno westchnęła, powoli podnosząc się z miejsca.
- Chyba nie będziemy tak siedzieć w ciemności, prawda? – napomknęła Viviene, obejmując spojrzeniem Irlandczyka.
- Jasne, że nie. Trzeba przecież jakoś posprzątać szczątki kubka, który rozbił Louis – westchnął blondyn.
- Ale wiesz, że zrobiłem to zupełnie nieumyślnie – wtrącił Tomlinson, krzyżując ręce na piersiach.
- Chociaż dzisiaj przestańcie się kłócić. – W rozmowę wtrącił się Zayn, podnosząc się z miejsca. Chłopak zaczął bez celu chodzić po pomieszczeniu. Evy czujnie obserwowała jego każdy krok. Nawet moment, w którym pluszowy dywan podwinął się i Mulat runął prosto na podłogę. Reszta zespołu rozpromieniała szyderczym śmiechem, zakrywając twarz dłońmi. Na twarzy brązowowłosej ukazał się cyniczny uśmiech.
- To wcale nie jest śmieszne – warknął Zayn. – Chyba rozciąłem sobie wargę, przez te głupie szkła. Muszę iść do łazienki.
Zostali sami. Niall żwawo kręcił się na fotelu, zaś reszta utkwiła wzrok daleko, w ciemnej nicości.
Dziewczyna skuliła się na sofie, leciutko opierając głowę na kolanach. Ciemność zawsze ją przerażała. Tylko ona znała jej wszystkie sekrety i dumnie składała je w spiczastą piramidę. Nie oddawała ich w ręce zapomnienia, wręcz przeciwnie – wystawnie ukazywała każdej, atramentowej nocy. Tkała dla niej przeróżne sny, zazwyczaj jednak takie, które przerażały i tworzyły mgłę lęku. Każdego samotnego zmierzchu, gdy nie miała się do kogo przytulić i oddać pod opiekę zranione skrzydła, przesiadywała na podłodze, co chwilę zanurzając spragnione wargi w wykwintnej herbacie z cytryną i modem, wpatrując się w niebo, szukając cichej przystani oraz osoby, która zaśpiewa jej najsłodszą kołysankę na świecie. Taką, która doda sił i przełamie wszystkie bóle. Piosenkę, o długim i szczęśliwym życiu, w ciepłym azylu, chroniąc się pod kocem w szkocką kratkę, przed wszystkimi zawieruchami. Pragnęła usłyszeć refren, uspokajający wszelkie burzliwe fale i malujący na jej niebie wielobarwną tęczę łaskoczących pocałunków…
- Czy możliwe jest zgubienie się w tym mieszkaniu? – wymknęła pytanie w kierunku przyjaciół. – Coś długo nie ma Zayna.
- To może zróbmy tak - zaproponowała Viv. – Ty pójdziesz zobaczyć co się z nim dzieje, a my poszukamy latarek i świeczek.
- Och, dlaczego akurat ja? – jęknęła, zakrywając twarz.
- Jako pierwsza o nim napomknęłaś. A poza tym zauważyłem, że bardzo się lubicie i trzeba podsycić bardziej tę znajomość. – Louis zaśmiał się krótko, aczkolwiek donośnie. Jego głos rozbrzmiał po całym domu zasnutym mrokiem.
- Wcale nie – bąknęła.
Czyżby Louis się czegoś domyślał? Jak to w ogóle możliwe. Przecież starannie ukrywała emocje targające nią w obecności Malika. Nigdy też nie mówiła o zdarzeniu sprzed kilku dni; trzymała je w tajemnicy przed całym światem. A może wydawało jej się tylko, że chowała to idealnie? A może to właśnie Zayn był przyczyną domyślania się?
Ruszaj tyłek i idziemy.
Ani mi się śni!
Przecież wiem, że chcesz.
Wcale nie. Nie wymyślaj farmazonów.

      Po niecałej minucie szła samotnie długim korytarzem apartamentu jednego z członków One Direction. Jego mieszkanie było pogrążone w całkowitej, głuchej ciszy. Każdy krok wydawał się nieznośnie głośny. Wszelkie kąty były owładnięte srogą czernią, ale naprzeciw temu, umiała iść w wybranym kierunku. Doszła do dużych, drewnianych drzwi. Lekko je uchyliła. Ujrzała małą świeczkę, stojącą na jednej z wielu szafek, nieco oświetlającą przytulną łazienkę. Na skrawku jasnej wanny, siedział chłopak. Lewą rękę trzymał opatrunek, leciutko masując nim zakrwawioną wargę. Bez słowa podeszła do niego i przysiadła się tuż obok. Dlaczego to zrobiła? Nie czuła się sobą, tego była pewna. Czuła jakby jej ciałem zawładnęła obca osoba. Jakby w jej wnętrzu zagościł intruz nie do wytępienia. Nie – Evelyn. To ona teraz sterowała filigranową osobą. Choć dziewczyna próbowała odzyskać kontrolę nad swoim ciałem, nie potrafiła. Chciała wstać i wybiec z łazienki. Opuścić całkowicie dom. Ale nie mogła. Nie wiedziała nawet jak odesłać obcego, tam skąd przyszedł.
N i e! Evelyn krzyczała w duchu, chcąc zapobiec przyszłości nadchodzącej wielkimi krokami.   
Zielone tęczówki same powędrowały w stronę Zayna. Ich spojrzenia złączyły się, tworząc osłonę, rozświetlającą wszelką ciemność. Poczuła, jak plecy zaczynają przechodzić regularne dreszcze. Nie urywając kontaktu wzrokowego, dotknęłam dłonią dolnej wargi chłopaka, odrywając od niej zmęczony opatrunek. Leciutko przejechała palcem po spragnionych ustach Mulata. Była tak blisko, że jej duszę owładnęły jego nieziemskie perfumy, rozbudzające serce i wprawiające je w szał.
Głupia. Głupia. Głupia!
Nie – Evelyn utkwiła wzrok w czekoladowych tęczówkach, tonąc w nich całym ciałem. W tym momencie, w którym bez problemu mogła policzyć wszystkie rzęsy towarzysza, nic się nie liczyło. Wszelkie myśli i refleksje uleciały niczym zabawne bąbelki szampana. Ich twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Evelyn jęknęła w duchu, blokując miejsce dla tego momentu. Wydawało jej się, że cała łazienka i gustowny apartament, zaczynają wirować wokół, tworząc niezwykłą atmosferę i czerwony klimat romantyczności. Malik lekko dotknął jej policzka, zaczynając go figlarnie pieścić. Wiedziała, że jedyną rzeczą, jaką w tej chwili pragnęła, jest złącznie się z ustami bruneta. Pragnęła oddać się w ramiona emocji. Nie liczyło się nic więcej.
Czuła jak chłopak krok po kroczku znajduje się coraz bliżej. Z niepewnością wpatrywała się w jego kuszące wargi. Nagle, cały nastrój uległ końcu i rozproszył się na wszystkie strony. Bezpowrotnie runął, zostawiając po sobie garść uczuć. Nie – Evelyn zniknęła tak szybko jak się pojawiła, ustępując miejsce poprzedniej właścicielce. Evelyn, po odzyskaniu kontroli na ciałem, gwałtownie odsunęła się od chłopaka. Podniosła się jak parzona i w mgnieniu oka znalazła na drugim końcu łazienki, przyklejona plecami do ściany.
 Z kieszeni spodni dobiegła lekka i powiewna melodyjka. Przeklinając siebie w myślach, dorwała w ręce biały telefon. Nadal się trzęsąc, niechętnie zaczęła rozmowę.
- Halo?
- Evelyn, gdzie ty się podziewasz! – Usłyszała wściekły głos ojca po drugiej stronie.
- Ja… jestem właśnie w domu z przyjaciółmi…
- Z kim?
- No… jest Viv… i Harry i reszta chłopaków. Siedzimy w całkowitej ciemności. Korki padły i nie wiemy co robić – mówiła, wyczuwając jak jej głos drży.
- No cóż, w połowie Londynu nie ma światła. Bezpieczniej  będzie, jak zostaniesz z Viv na noc u chłopaków.
- Ale ja wolałabym wrócić do domu – Zaprzeczyła pospiesznie, ale usłyszałam jedynie pusty sygnał. Spojrzała na wyświetlacz aparatu, po czym wsunęła go ponownie do kieszeni.
- Przepraszam – wyjąkała w kierunku Zayna, niepewnie zerkając w jego stronę.
Obnażył swoje idealne zęby w półuśmiechu i wstał. Zaledwie kilka małych kroków dzieliło ich od siebie. Nie – Evelyn ponownie zaczęła dawać się we znaki. Próbowała wyciągnąć ręce, by dotknąć bruneta, którego miała już na wyciągniecie ręki. Ale tym razem Evelyn była nie do ugięcia. Nie pozwoliła się omamić. Nie tym razem. Musiała stawić jej czoła. Przecież nie lubiła Zayna. Ba, powoli zaczynała go nawet nienawidzić. Musiała być silniejsza niż dotychczas. Musiała…    
Chłopak złapał delikatnie jej nadgarstek i bez słowa wyprowadził z łazienki. Szli obok siebie, ramię w ramię przez korytarz osnuty zdradzieckim mrokiem. Wokół nich przedzierała się martwa cisza, dzięki której dziewczyna mogła wsłuchiwać się w rytmiczne wdechy i wydechy towarzysza. W tym momencie były balsamem dla jej uszu. Kusił, a zarazem irytował. Był jak zakazany owoc. Im bardziej tajemniczy, tym bardziej smakowity.
- Dokąd idziemy? – spytała cichutko. W jej głosie można było dostrzec, wyraźnie pobrzmiewające nutki podenerwowania i strachu.
- Do salonu – oznajmił.
Poczuła jak jego ciepła dłoń zwalnia uścisk na jej nadgarstku. Jednak nie puścił jej tak, jak przeczuwała. Zsunął ją niżej ku jej drobnej, zimnej dłoni, po czym ostrożnie splótł swoje palce z jej. Zmarszczyła czoło ze zdziwienia i zacisnęła usta w cienką linię. Nie wiedziała jak ma się w tej chwili zachować. Wyrwać się z jego uścisku czy dalej iść trzymając go za rękę?  I znowu poczuła wewnętrze rozdarcie na dwie osoby. Evelyn, która chciała uciec do pokoju gościnnego, i usiąść gdzieś między Viv a Harry’m najdalej od Malika. Nie – Evelyn, która pragnęła trwać przy nim jak najdłużej.   
Wygrała. Tego wieczoru, spokojnie mogła dopisać kolejne zwycięstwo do swojej listy. Powoli wysunęła swoją drżącą dłoń z jego i wsunęła do kieszeni bluzy. Czekała już tylko na jego reakcję. Czekała, aż w końcu coś powie. Ale zamiast tego, westchnął jedynie. Reszta drogi na dół minęła w ciszy.
- Trochę długo szukałaś Zayna – powiedział rozbawiony Lou, gdy brunetka z chłopakiem pojawili się w salonie. Ciche chichoty uniosły się w mroku.  
Pomieszczenie rozświetlały jedynie małe promyki świeczek poustawianych na półce nad kominkiem i parapecie. Kilka z nich ułożona też pod ścianą, tuż na pograniczu z kuchnią, w której jednak mimo to panowała ciemność. Szklany blat stoika zajmowały miska i paczki z chipsami, żelkami i ciastkami. W wysokich, przezroczystych szklankach powlewany był napój, który sączyli uczestnicy „imprezy”.
Pięknie, mruknęła w myślach, spuszczając spojrzenie na drewniany parkiet. Poczuła jak jego spojrzenie wznieca na jej ciele ogień. Nie spoglądając na nikogo, zajęła miejsce w fotelu. Podciągnęła kolana pod brodę, a wzrok utkwiła w jednej z bladoniebieskich świeczek. Myśli wciąż wirowały w zagubionej głowie, tworząc niedokończoną układankę. Emocje kipiały z rozgrzanego serca, rodząc wiele ognistych, a zarazem nieczytelnych uczuć. Wiedziała, że usiadł na niskim oparciu kanapy. Tyle udało jej się zarejestrować, gdy szybko, kątem oka spojrzała w tamtym kierunku.
- Mam pomysł. – Ni stąd ni zowąd wypalił Harry, klaszcząc w dłonie, najwidoczniej zadowolony ze swojego pomysłu. Evy była ciekawa, czy chłopak w loczkach jest również tak dobry w wymyślaniu beznadziejnych pomysłów, jak jego siostra. Obserwowała spod wachlarza rzęs Stylesa, który pochyla się nieznacznie ku Liamowi i  szepcze mu coś na ucho. Payne zaśmiał się krótko, lecz zaraz po tym podał wiadomość dalej. Pomysł Harry’ego obiegł wszystkich chłopaków z zespołu. Wszyscy, po jego usłyszeniu reagowali identycznie.
- Hola, hola. A ja i Viviene? – spytała, wręcz obużona Ev, prostując się.
- Dowiecie się w swoim  czasie – oznajmił Niall zrywając się na równe nogi z kanapy, po czym wziął do ręki małą paczkę paprykowych Lays’ów.
- Będzie fajnie – dodał Louis, poruszając przy tym zabawnie brwiami, po czym dołączył do blondyna.
Viv spojrzała znacząco na przyjaciółkę, która bezradnie wzruszyła szczupłymi ramionami.
- Co będziemy tu tak same siedziały. – Blondwłosa powoli wstała.
- Viv - warknęła przez zęby, ciągnąc przyjaciółkę na łokieć do siebie.  
- Nic wam nie zrobimy – odezwał się Liam, na co Evelyn zgromiła go spojrzeniem.
- Zayn, co jej zrobiłeś? – zapytał Tomlinson i zdzielił raz, a porządnie chłopaka po głowie.  
- Nic. Rączki miałem cały czas przy sobie. – Brunet  uniósł ręce na wysokości głowy. Wstał, posyłając dziewczynie filuterny uśmiech.
Odwróciła wzrok i przełknęła głośno ślinę. Machinalnie zagryzła dolną wargę, na której jeszcze niedawno wyczuwała jego gorący oddech.
- Chodź. – Usłyszała dziewczęcy głos, po czym poczuła jak ktoś uparcie próbuje ściągnąć ją z fotela. Nie był to nikt inny jak Viviene.

       Cała siódemka szła ciemnymi korytarzami domu, które oświetlały wyłącznie białe światła dwóch latarek. Louis, Harry i Liam szli na samym przodzie. To oni prowadzili grupę w tajemnicze miejsce. Tuż na nimi podążali Niall, który poddał się namiętnej konwersacji z blondynką oraz Zayn i Evelyn. Brunetka trzymała się na szarym końcu, gdyż chciała być jak najdalej Mulata. Chłopak co pewien czas zerkał przez ramię, wysyłając jej zniewalające spojrzenia. Emocje powoli wylewały się z serca, doprowadzając zmarznięte policzki do delikatnych rumieńców. Nie umiała określić tego, co się z nią działo. Jednak zdawała sobie sprawę z tego, że ten wieczór jeszcze się nie skończył. Wszystkie wydarzenia – od spotkania w parku, aż do sytuacji w łazience stanęły jej przed oczami, niczym rozległa wizja. Kazały dać porwać się życiu i ubarwić je w pogodniejszych kolorach.  
- Dokąd idziemy? – Wymknęło jej się ciche pytanie, które mógł jedynie usłyszeć brunet.
Zwolnił kroki zrównując się z nią.
- Zaraz zobaczysz – mruknął, wpatrując się w zielone tęczówki dziewczyny.
Ułożył dłoń na jej plecach i leciutko popchnął do przodu, by znalazła się przed nim. Jego dotyk przepełniony był subtelnością, a zarazem ognistym pożądaniem. Kipiała z niego wrażliwości, a zarazem płomień namiętności. Serce wahało się pomiędzy dwoma światami i wciąż plątało się między supłami niepewności.
- Chodzisz tam ze wszystkimi dziewczynami, które są pod ręką? – Ostro szepnęła, przypominając sobie czas, gdy chciała aby chłopaki zniknęli z jej życia. Pragnęła wymazać ich pędzlem z głowy. Wypłoszyć w jakikolwiek sposób. A najbardziej jego.
- Do niczego cię nie zmuszam - odpowiedział, posyłając uwodzicielski uśmiech, rozpalający wszelkie zmysły.
Wiedziała, że chłopak pociągał jej duszę, idąc naprzeciw wszystkim pozostałym myślom.

Dokończenie pisania tego rozdziału nastąpiło wcześniej niż się spodziewałam. Ale nie sądzę byście były z tego powodu niezadowolone, hm? ;) Nie wyszedł on nawet najgorzej; raczej jestem zadowolona. Jeśli obecna wena będzie towarzyszyła mi jeszcze przez pewien czas, to następna część ukaże się za tydzień. Ale nic nie obiecuję. 
I na zakończenie chcę podziękować osobom, które oddawały na mnie głosy w konkursie "Opowiadanie Września". Jestem Wam bardzo wdzięczna. Luv ya. x 

14 comments:

  1. Rozdział bardzo tajemniczy i taki... wciągający? Tak, na pewno! Scena w łazience była magiczna i strasznie prawdziwa. Przez chwilę byłam Evelyn i zatapiałam się w ciemnych tęczówkach Zayn'a *_*
    Co jeszcze? Gratuluję, bo post jest świetny ;>
    Do następnego! xxx

    ReplyDelete
  2. Taak, scena w łazience zdecydowanie najpiękniejsza :D Aż miałam ochotę rzucić czymś w monitor, kiedy tak brutalnie ją przerwałaś! Ugh. Zdecydowanie jeden z najcudowniejszych parringów, o jakichkolwiek czytałam. Zayn i Evy, mam nadzieję, że nie karzesz nam długo czekać, aż w końcu obydwoje oddadzą się tej miłości :D Niech do E. w końcu dotrze, że kocha Malika. Tak będzie łatwiej nam wszystkim *-* Intryguje mnie to, gdzie chłopacy zabierają Viv i Evy. Hm... jakoś nic nie przychodzi mi do głowy, ale skoro oni nie chcą im powiedzieć, to musi być coś zaje*stego :D Haha, nawet Louis przejrzał na oczy szybciej niż g. bohaterka. No pięknie, czekam na więcej cudownych scen z Z. i E. Lepiej żeby wena Ci dalej dopisywała, bo się nie mogę doczekać dalszego ciągu ^.^
    Pozdrawiam serdecznie,xx!

    ReplyDelete
  3. Wiedziałam, ze to będzie ręka Zayn'a!;d scena w łazience zdecydowanie the best xD ale ta końcówka taka tajemnicza...;o jestem ciekawa dalszej części;d

    ReplyDelete
    Replies
    1. www.hard-comes.blogspot.com nowa ;d zapraszam;*

      Delete
    2. www.grito-fuerte.blogspot.com drugi rozdział, zapraszam;) xx

      Delete
  4. Ooo... Aż przeczytałam ten rozdział 3 razy! Mam ogromną nadzieję, że wena Cię nie opuści! Uwielbiam! Głosowałam na Ciebie ^^ XD

    ReplyDelete
  5. Boże... świetne jest to opowiadanie, trafiłam na nie wczoraj i już pokochałam <3

    ReplyDelete
  6. świetny rozdział, czekam na następny :)

    ReplyDelete
  7. Świetne i taka nutka tajemniczości... WOW! Zayn mmm *___* Weny życzę i czekam na next. Zapraszam do mnie http://dreamfulfilledinlondon.blogspot.com/

    xoxo

    ReplyDelete
  8. Napiszę krótko , zwięźle i na temat ... CUUDNY .! *.*
    Wszystko tak pięknie ujęte że ajj . ^^ Uwielbiam Cię za to , że piszesz i że ja mogę to czytać . ;* Niech wena będzie z Tobą ! ^^ Do następnego . ! < 3

    ReplyDelete
  9. Na początek: TWOJE OPISY SĄ GENIALNE! Musiałam to powiedzieć,bo inaczej bym nie wytrzymała :D Przez chwile zastanawiałam się czy skomentowałam szósty i patrze i jasna cholera nie. Wybacz,nawet nie wiem jak to się stało. Tak więc wiedziałam,że złapała rękę Zayna :D I ta sytuacja w łazience : awww *.* A już myślałam,że się pocałują! Umiesz trzymać w napięciu nie ma co. I co ten Harry wymyślił? Teraz zamiast uważać na lekcjach będę myślała co on wykombinował. Dzięki,że zajęłaś czymś mój mózg :D Mam nadzieje,że wena cię nie opuści i,że znajdziesz czas,bo wiem jak jest z nim krucho :D Czekam na następny.

    ReplyDelete
  10. Nie będę się rozpisywać...
    Dziewczyno, jesteś GENIALNA !
    Rozdział jest fantastyczny :*
    Zapraszam
    http://itsyou-hope.blogspot.com/

    ReplyDelete
  11. Jeeju,z niecierpliwością czekałam na kolejny rozdział,dzisiaj wchodzę i aa :D Scena w łazience magiczni,nieziemska i taaka romantyczna,kocham ją i Ciebie za to,że tak cudownie opisujesz te wszystkie wydarzenia z życia Evelyn.
    Również życzę weny i do następnego xxx
    Zapraszam do mnie: http://www.inspirated-by-1d.blogspot.com/

    ReplyDelete
  12. Jak wszystko ładnie opisane ! :)
    Wow, świetnie :)

    +nowy rozdział na scars-future.blogspot.com , zapraszam :)

    ReplyDelete