Majowe słońce zostało przysłonięte pasmem mlecznobiałych i szarych, puchatych chmur, które przewijały się nad Londynem. Dodatkowo temu wszystkiemu towarzyszył lekki, aczkolwiek nie zbyt ciepły, wiatr. Zegarki o tej porze wybijały równą siódmą. Mimo tak wczesnej pory ulicami stolicy Wielkiej Brytanii przewijało się już sporo ludzi. Jedni biegali do sklepów, mając nadzieję, że natkną się na okazyjne ceny. Inni byli w drodze do pracy, inni zaś z niej wracali. Ruch na głównych ulicach jeszcze nie wezbrał na sile, co umożliwiło czarnemu mercedesowi na szybsze dotarcie do celu.
Kiedy Anthony zaparkował samochód na podjeździe, który był wyłożonym szarą brukową kostką i spojrzał na śpiącą córkę. Kilka niesfornych, ciemnych kosmyków opadało na jej rumianą twarz. Miał również wrażenie jakby gościł na niej subtelny uśmiech. Jednak wiedział, że gdy dziewczyna się obudzi, uśmiech zniknie, a później jego miejsce zajmą jedynie sztuczne i wymuszane.
- Evelyn. – powiedział cicho, subtelnie szturchając ją w ramię. Dziewczyna automatycznie podniosła głowę do góry, rozglądając się na boki zasapana.
- Postój czy jesteśmy na miejscu? – spytała lekko zachrypniętym głosem, przecierając zaspane oczy i wkładając kosmyki włosów za ucho. Pytanie dziewczyny wywołało cichy śmiech jej ojca, który odpiąwszy pas wysiadł z auta.
- Jesteśmy na miejscu. – powiedział, kiedy tylko otworzył bagażnik i zaczął wyciągać walizki. Brunetka siedziała w samochodzie jeszcze przez chwilę. Przez przednią szybę samochodu obserwowała ogromny biały dom z jasnobrązowymi, drewnianymi oknami i czarnym kominem. W momencie gdy przyjeżdżała tu na kilka dni wakacji, zawsze zastanawiała się po co jej ojcu była potrzebna taka willa. Mieszkał sam, i rzadko spędzał też w nim czas. Zazwyczaj każde wolne chwile przesiadywał w swojej firmie, za ogromnym dębowym biurkiem, na którym panował totalny chaos. Przeglądał czy też wypełniał stosy kartek lub spotykał się przedstawicielami innych firm w sali konferencyjnej na ustalaniu nowych projektów. Evelyn jeszcze raz przejechała spojrzeniem po domu, który znajdował się w najbogatszej londyńskiej dzielnicy. W tej części miasta spokój i porządek panował dwadzieścia cztery godziny na dobę. Rzadko kiedy można było usłyszeć też przepełniony euforią dziecięcy głos czy też zobaczyć jakąś pociechę jeżdżącą na rowerze czy bawiącą się z innymi rówieśnikami na chodniku. Można by powiedzieć, że dzielnica ta nie słynęła z obecności dzieci.
- Pomożesz mi? – Do jej uszu doleciało pytanie ojca, który na chwilę obecną sam musiał uporać się z rzeczami córki.
- Tak, już idę. – powiedziała przerywając rozglądanie się po okolicy i podbiegła do reszty walizek, po czym ciągnąc je za sobą skierowała się ku masywnym drewnianym drzwiom. Delikatnie ułożyła dłoń na klamce, po czym pchnęła drzwi i weszła do środka. Nic nie zmieniło się od jej ostatniej wizyty. Wszystko spoczywało na swoim pierwotnym miejscu. Zielonooka dziewczyna wraz ze swoimi walizkami powoli weszła schodami na piętro. Pierwsze co zauważyła, gdy tylko stanęła w długim jasnym korytarzu, to masa zdjęć wiszących na ścianach. Nie przypominała sobie by kiedykolwiek tu były. Wolnym krokiem przemierzała korytarz i wpatrywała się w każdą fotografię z osobna. Każda z nich przedstawiała inne miejsce, którego widok zapierał dech w piersiach. Wodospady, zachody słońca, pustynie, krajobrazy, a nawet ruiny greckich świątyń.
- Podobają ci się? – zapytał Anthony, widząc pochłoniętą przeglądniemy zdjęć Evelyn.
- Tak, są genialne. – powiedziała ani na moment nie spuszczając z nich wzroku. Co jakich czas wykonywała niewielkie kroki by móc się cieszyć oczy kolejnymi fantastycznymi widokami.
- Sam przyczyniłem się do ich zrobienia. – Mężczyzna poszedł w ślady córki i sam zaczął przeglądać fotografie swojego autorstwa.
- Mam rozumieć, że t e wszystkie zdjęcia, które tu wiszą są t w o j e? Ty je zrobiłeś? Nigdy nie mówiłeś, że interesujesz się fotografowaniem. A bynajmniej nie przypominam sobie tego. Jak długo ukrywałeś przed światem, przede mną swój talent? – Dziewczyna skierowała do ojca serię pytań, które miały być dla niej wyjaśnieniem.
- Może po kolei. – powiedział rozbawiony, przypominając sobie kolejność zadanych pytań przez córkę. – Tak, zdjęcia, które tu widzisz należą do mnie. Ja je zrobiłem. Nie, nigdy o tym nie mówiłem, nie wspominałem, bo kogo by to interesowało. – Zmarszczył delikatnie czoło, na którym pojawiło się kilka niewielkich zmarszczek, dodając. – A nawet gdybym miał taki zamiar podzielenia się tą informacją z kilkoma osobami, to przez nawał pracy zapomniałbym o tym wszystkim. A jeśli chodzi o mój talent to ukrywałem go przez bardzo długi, długi czas. Do momentu gdy Charlotte..
- Charlotte? – zapytała pospiesznie, powtarzając po ojcu imię kobiety, o której pierwszy raz dane jej było słyszeć.
- Charlotte to moja dobra znajoma.
- Znajoma. – mruknęła pod nosem.
- Dobrze, przyjaciółka.
- Przyjaciółka? – W tym momencie dziewczyna kątem oka zerknęła na ojca. W głębi duszy cieszyła się, że druga osoba, na której jej zależało i chciała aby była szczęśliwa, znalazła sobie kogoś.
- Evelyn!
- Oh, no dobrze. Kiedy ją poznam? Wie, że masz córkę? Ma dzieci? – Kolejny zestaw pytań został skierowany do Anthony’ego.
- Wie o twoim istnieniu. Sama też ma dzieci, dla sprostowania dwójkę. A poznasz ją już niedługo. Dostaliśmy zaproszenie na jutrzejszą kolację. No dobrze, wydaje mi się, że na dzisiaj limit pytań się wyczerpał. Idź się rozpakuj. – powiedział do córki posyłając jej uśmiech pełen ciepła. – Pozostałe rzeczy są już w pokoju.
Brunetka przytaknęła lekko głową i bez słowa udała się do swojego nowego pokoju.
Pomieszczenie było urządzone w identyczny sposób jak stary pokój w Paryżu. Cóż, może była jedna różnica, którą dało się od razu zauważyć na wejściu. Pokój ten było o wiele większy niż poprzedni. Te same brzoskwiniowe ściany, bordowe zasłony, ogromne łóżko na środku, szklany stolik, sztaluga i duży, okrągły fotel. Nie wiedziała co kierowało nią, kiedy tworzyła w tym pomieszczeniu identyczną kopię swojego pokoju znajdującego się we Francji. Rozejrzała się dokoła zastanawiając się od czego ma zacząć. Odłożyła walizki pod ścianę i podeszła do jednego z szarych kartonów. Otworzyła go, a następnie zaczęła wykładać na stolik kolejne numery Vogue’a, swojego ulubionego magazynu. Wśród nich znalazło się też kilka innych gazet, nie koniecznie związanych z modą. Zaraz po nich wyłożyła kilka kolorowych, różnej wielkości pudełek, w którym przechowywała zdjęcia z wakacji, pokazów mody, na które zabierała ją mama, występów ze szkoły baletowej, do której uczęszczała od dziecka, a także zeszyt w atramentowej oprawie, który pełnił funkcję pamiętnika. Evelyn podniosła wieko jednego z pudełek i wyciągnęła z niego pamiętnik. Przejechała po jego okładce, na której widniały duże, srebrne, brokatowe litery „E” i „W”. Otworzyła zeszyt na wpisie z dnia czwartego października dwa tysiące dziewiątego roku. Te kilka zdań zapisanych tego dnia były ostatnimi. Sama nie wiedziała dlaczego i co tak naprawdę spowodowało zakończenia zapisywania swoich przeżyć z każdego dnia.
Zacisnęła usta w cienką linię i pochłonęła się w czytaniu niewielu, starannie zapisanych zdań.
Drogi pamiętniku.
Pamiętasz jak wspominałam ci o sztuce panny Rousseau? Tą o magicznym lesie, skrzatach, elfach, wróżkach? Pisałam ci wtedy też jak bardzo chciałabym dostać główną rolę. Zagrać Ophélie, królową leśnych wróżek. Ćwiczyłam ciężko z myślą, że mi się uda. I wiesz co? Udało mi się! Panna Rousseau wybrała mnie spośród wszystkich dziewczyn. Tak między nami to wydaje mi się, że w pewnym stopniu kciuki trzymane przez mamę też się do tego przyczyniły.
P.S. Nathaniel zaprosił mnie jutro do kina. Czyż to nie genialne?!
Po przeczytaniu całego wpisu, łącznie z post scriptum, melodyjny śmiech rozniósł się po całym pokoju brunetki. Przypomniała sobie jak w wieku piętnastu lat miała obsesję na punkcie, starszego o rok Nathaniela Molière. Nosił on miano najprzystojniejszego chłopaka w całej szkole. Sama uważała go za takiego dopóki ich spotkanie doszło do skutku. Niestety poza urodą, natura nie obdarzyła go niczym więcej. Chłopak, według Evelyn, miał istną sieczkę w głowie. Na dodatek po jednej, jedynej randce doszła też do wniosku, że chłopak jest strasznie narcystyczny. Od tamtej pory dała sobie spokój z uganianiem się za płcią przeciwną, jak miały to w nawyku robienie jej koleżanki. Nienawidziła kiedy któraś z nich na siłę próbowała umówić ją z chłopakiem. Być może dlatego, że nigdy nie potrafiła znaleźć z nimi wspólnego tematu. Oni zawsze, przy każdej nadarzającej się okazji rozmawiali o sporcie, o wynikach ostatnich meczy. Jakie kto robił błędy na boisku, o tym, że mecz był z góry ustawiony. Wszystko kręciło się w koło jednego tematu. Dlatego też brunetka wolała spędzić czas na dodatkowych godzinach w szkole baletowej czy w swoim pokoju stojący przy sztaludze z ołówkiem czy pędzlem w dłoni.
Evelyn zamknęła zeszyt i ponownie włożyła go do pudełka, które wsunęła pod łózko. Kiedy z reszką zrobiła to samo, z kolejnego kartonu zaczęła wyciągać szklane ramki ze zdjęciami. Spojrzała na ścianę naprzeciwko niej. Ta nadawałaby się idealnie, aby umieścić na niej wszystkie zdjęcia. Jednak aby to zrobić trzeba było umocować w ścianie małe haczyki by ramki się trzymały.
- No tak.. – mruknęła pod nosem sama do siebie, odkładając rzeczy ponownie do kartonu. W chwili obecnej nie miała ochoty bawić się w uderzanie młotkiem w swoje palce.
Delikatny, chłodny wiatr muskał jej rumiane policzki i plątał długie włosy. Zielone oczy utkwione były w wystawach drogich sklepów z ubraniami i butami. Robiła to zawsze gdy szła do swojej ulubionej kawiarni w centrum Londynu. W czasie wakacji była jej częstym gościem. Była to jedyna kawiarnia w centrum stolicy, która wywarła na niej tak wielkie i pozytywne wrażenie. Co prawda nie zaliczała się do grona tych dużych popularnych kawiarni, które cieszyły się ogromnym uznaniem, ale to nie miało większego znaczenia. To właśnie tam mogła w ciszy i spokoju delektować się smakiem pysznego latte machiato czy ciepłej szarlotki z waniliowymi lodami i bitą śmietaną.
Evelyn podążając chodnikiem zwróciła głowę w kierunku kolejnej wystawy, gdy nagle poczuła jak jej filigranowa postać obija się o coś. Automatycznie przeniosła spojrzenie na coś na co wpadła. Jej oczom ukazała się wysoka postać chłopaka. Jego brązowe włosy były w totalnym artystycznym nieładzie, a na twarzy dało się dostrzec co najmniej dwudniowy zarost. W oczach koloru mlecznej czekolady wyraźnie widniało zmęczenie i senność.
- Najmocniej przepraszam. Nie powinnam w ogóle patrzeć na te wszystkie wystawy. Zamiast tego powinnam skupić się na drodze i omijaniu ludzi na chodniku. I.. – Urwała, dochodząc do wniosku, że to co przed chwilą skierowała do potrąconej osoby było w języku francuskim. – Wybacz. – ponownie zwróciła się do bruneta, ty razem po angielsku. Po chwili dodała wcześniejsze słowa, które w wersji pierwotnej mógł usłyszeć w obcym dla niego języku.
- Nic się nie stało. – powiedział ze stoickim spokojem, przy czym delikatnie się uśmiechając. Na te słowa kamień spadł z serca Evelyn. – Cóż, ale teraz będziesz musiała mi pomóc pozbierać te wszystkie karki zanim ludzie zdążą pozostawić na nich odciski swoich butów.
- Oczywiście. - Przytaknęła głową i bez żadnego „ale” kucnęła i zabrała się za zbieranie mlecznobiałych, pustych kartek. Gdy jedna z nich wpadła w jej drobne dłonie dostrzegła na niej szkic przedstawiający starszą kobietę siedzącą na ławce pod wielkim drzewem. Ubrana była w długą suknię, żakiet na trzy czwarty rękaw, zaś na jej głowie spoczywał ogromny kapelusz. Jej głowa była lekko pochylona w dół, a spojrzenie najprawdopodobniej było utkwione w książce, którą trzymała w swoich dłoniach.
- To twoja praca? – spytała, pokazując nieznajomemu kartkę ze szkicem.
- Efekty nudzenia się i tyle. – rzucił lakonicznie zabierając rysunek i wkładając go między inne kartki, które powędrowały do smolistej teczki.
- Jak na efekt zwyczajnej nudy to nieźle ci to wyszło. – Na twarz Evelyn wkradł się ciepły, subtelny uśmiech.
Chłopak zmrużył delikatnie swoje kakaowe oczy, które szpecone były przemęczeniem. Dziewczyna stojąc naprzeciwko chłopaka i przyglądając mu się bacznie dostrzegła na jego prawym policzku niewielkie znamię, które dodawało mu uroku. Ubrany był w granatowe, sprane spodnie , biały T-shirt, na który narzucona była szara koszula, z podwiniętymi do łokci, rękawami. Całość dopełniały czarne trampki, które nie były już w dość najlepszym stanie. Na ramieniu miał zarzuconą dość sporą torbę, do której przez momentem wepchnął teczkę z rysunkiem.
- Miło mi to słyszeć. – powiedział, po czym uśmiechnął się na tyle szeroko by ukazać rząd swoich idealnych zębów. – Wybacz, gdzie moje maniery, jestem Travis. – dodał z szarmanckim uśmiechem wyciągnął rękę w celu przywitania się.
- Evelyn. – Dziewczyna nie pozostała mu dłużna. Również wyciągnęła ku niemu swoją drobną dłoń, po czym złączyła ją w delikatnym uścisku.
- Jesteś Francuską? Od razu mówię, że zgaduję po tym miłym francuskim powitaniu.
W tym momencie brunetka zaśmiała się, spuszczając nieco głowę, tym samym próbując ukryć swoje spąsowiałe policzki i patrząc na bruneta spod wachlarza swoich nieziemsko długich, gęstych rzęs.
- Tak, zgadza się. Jednak tylko w połowie. Ta druga część to Brytyjka.
Travis przytaknął głową, a szeroki uśmiech, nadal przyozdabiał jego twarz.
- Nie wiem jak ty, ale ja uważam, że wizyta w jakiejś kawiarni i dobra kawa będą o wiele lepsze na poznanie się niż chodnik pełen ciekawski przechodni. Jak sądzisz? – Po wypowiedzeniu swojej propozycji spojrzał na Evelyn, która przez krótką chwilę zastanawiała się usłyszanymi słowami.
- Pod warunkiem, że wybór kawiarni przypadnie mi. – powiedziała po chwili namysłu, a subtelny uśmiech ponownie wtargnął na jej twarz.
- Chyba nie mam wyjścia. – Uniósł i opuścił swoje ramiona. Przez ten cały czas szeroki uśmiech ani ma moment nie znikał z jego twarzy. Za to idealnie maskował zmęczenie.
_
I pierwszy rozdział na nami. Osobiście uważam, że nie wyszedł najgorzej. Starałam się. Cóż, jednak końcową ocenę pozostawiam wam.
I jeszcze na koniec ślicznie dziękuję za wasze komentarze. Prawdę mówiąc nie liczyłam za bardzo, że ktokolwiek to przeczyta. x
Rozdział jest cudowny;d ale gdybys mogła to zmien czcionke, zeby lepiej sie czytało;) ale ogolnie swietnie;*
ReplyDeleteŚwietnie piszesz :) Chyba nie muszę nic więcej dodawać :D
ReplyDelete[http://tell-me-a-lie-lara.blogspot.com/]
Super ;3
ReplyDeleteJest rozdział 4, dość szybko ale cóż.. ;3
the-world-of-my-lifee.blogspot.com
Jak Ty genialnie piszesz! *.*
ReplyDeletejakbyś zechciała przeczytać moje wypociny: ;D
http://love-story-about-caroline.blogspot.com/
Super! Nic dodać nic ująć, genialne.
ReplyDelete-Annie
Super ,bardzo mi się podoba . Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i zapraszam na imaginy o 1D :
ReplyDeletehttp://onedirection-1d-imaginy.blogspot.com/
u mnie nowy wpis sie pojawił;d zapraszam;*
ReplyDeleteDopiero się zaczyna a mi już się podoba :D
ReplyDeleteZapraszam do siebie :D
http://diary-strewn-with-roses.blogspot.com/
Szczerze mówiac to nie wiem czy sie uda..powoli zaczynam tracic jaką kolwiek nadzieje...
ReplyDeleteTylko wiesz to jest kolega z klasy i jak tak na przerwach sie patrze to on cały czas przesiaduje z taką jedna dziewczyna, z tora siedzi no i teraz sie z nia tak zaprzyjaznil i jak popatrze sie na inne WOLNE dziewczyny, ktore mi sie wydaja ładniejsze ode mnie wydaje mi sie wtedy, że ja juz nie mam u niego zadnych szans...
ReplyDeleteSuper. Czekam na więcej :)
ReplyDeleteNa tez zmiany w wyglądzie juz sobie pozwoilłam, widze po sobie, że poświęcam większą uwagę do tego co zakladam i starannie dobieram dodatki,a o fryzurze juz nie wspomne;d juz obmyśliłam 'plan'. Mam nadzieje tylko ze nie jest juz w boze cialo umowiony z ta swoja przyjaciółka z ławki..heh
ReplyDeleteTy nie wiesz jak mocno ja trzymam te kciuki;d tylko najgorsze jest to, że czasami coś mnie hamuje i nie moge z siebie wydobyc slowa, a jak razem stoimy na stacji to gadamy jak najeci wchodzac na rozne tematy, nawte o pilce noznej, zlwaszcza o euro, co mnie wgl nie interesuje..heh xD no ale bede musiala sie wziasc w garsc;d
ReplyDeleteale zajebiaszcze ! *.*
ReplyDeleteBardzo, ale to bardzo mi się podoba. ^^
Zapraszam na rozdział 5, miło mi, że podoba ci się moje opowiadanie <3
ReplyDeleteMatko jak ja się cieszże,że trafiłam na tego bloga bo jest cudowny! Historia zaczęła się dość smutno ;( Mimo to mam nadzieję,że Evelyn znajdzie szczęście i zaaklimatyzuje się w Londynie. Ciekawi mnie spotkanie z tą Chatlotte,choć domyślam się o kogo chodzi. Rozbawiła mnie ta ilość pytać - fajnie wymyślone. Masz talent i to się widzi czytając,super opisy otoczenia i uczuć,po prostu wspaniale.
ReplyDeleteZapraszam również do mnie na
http://i-am-not-perfect-but-who-is.blogspot.com/
Bogu dzieki, że trafiłas na mojego nudnego bloga i dałas linka do swojego. Bardzo lubie styl twojego pisania;) Dawaj szybko następny:)
ReplyDeleteZobaczymy co bedzie jutro, ale dzisija nawet zrezygnował ze wspólnego wyjscia z przyjaciolkami i wolał isc ze mna na stacje;d^^ a to juz cos jest..hehe xD
ReplyDeleteJa tez licze na bardzo udany jutrzejszy dzien;d^^ Dzięki za, w jakims stopniu, podtrzymanie w 'moim dążeniu' xD;*
ReplyDeleteBędę pamiętała;* ;d
ReplyDeletez przyjemnością zapraszam na kolejny rozdział, który pojawił się na http://wanna-feel-your-love.blog.onet.pl/ (:
ReplyDeletefajne :)
ReplyDeleteZapraszam na mojego bloga, jest na nim pierwszy rozdział mam nadzieje ,że się spodoba ->http://lookingforlifewithoutemotions.blogspot.com/ pozdrawiam Emily.
Tak jak obiecałam zostawiam kolejny komentarz. : >
ReplyDeleteRozdział jest naprawdę świetny.Każde zdanie jest idealnie dopracowane, także całość wypada nieziemsko.
Jestem trochę zaskoczona postacią Travisa. Intryguje mnie i zaciekawia.
Jednak ja jestem fanką chłopaków z one direction i z niecierpliwością czekam aż to oni pojawią się w którymś z rozdziałów.
pozdrawiam. xoxo