Delikatnie opadła na luksusowe łoże.
Przeturlała się parę razy po aksamitnej pościeli, ogrzana głosem Zayna, który
wciąż buszował w jej głowie. Drapieżna chrypka chłopaka niepoprawnie namieszała
w umyśle brunetki, bałaganiąc, szarpiąc i gryząc zmysły. Czekała na niego.
Wiedziała, że przyjdzie, mimo to, zamieniłam łóżko w komnatę w ostatniej wieży.
Leżała otulona jedynie koronkową, białą bielizną. Wędrowała myślami po
wspomnieniach, w których grał główną rolę. Widziała jego drżące ręce, kiedy
ściągał z siebie koszulkę w kącie pokoju. Delikatnie, a zarazem drapieżnie
zrzucał ubranie i obnażał swoje ciało. Był piękny, idealny nawet wtedy, gdy siedział
przy basenie otoczonym świeczkami. Tamtego wieczoru po raz pierwszy naprawdę
zwróciła na niego uwagę. To dręczyło i wykańczało. Głodna miłości, zachłyśnięta
chwilą. Nadal wspomina moment, gdy szli nocną alejką. Kiedy dostała od pijanego
adoratora butelką w głowę, a Mulat dzielnie mimo wszystko potrafił ją obronić i
w silnych ramionach zanieść do domu. Czuła się jak Królewna, wyratowana przez
swojego bohatera. Pierwszy papieros, pierwszy zapach śmierdzącego oparu,
właśnie z nim. Widziała, jak seksownie i
niemalże fachowo robi kółka z dymu i puszcza je w powietrze. Nie sposób
zapomnieć, jak roztrzęsiona wycałowywała z niego duszę podczas pobytu u jego
rodziny. Była taka roztrzepana i niemalże szczęśliwa, pewna, że niedługo się z
tym pożegna. Wciąż odczuwa ten chłód, który towarzyszył im, gdy siedzieli na
balkonie w jego apartamencie. Parę tygodni później znalazł się z nią w Paryżu.
Był przy niej i bezinteresownie czuwał, niczym dobry Anioł. Kochała go, kochała
z całego sercu i była święcie przekonana, że był najlepszym, co spotkało ją w
całym dziewiętnastoletnim życiu.
Zapadł mrok. Ostatnia noc na rajskiej
wyspie. Łagodny szum oraz zapach oceanu wdzierały się przez potężne balkonowe
drzwi do domku na palach osadzonego w lazurowej lagunie. Evelyn przekręciła się
na brzuch, brodę opierając na złożonych dłoniach. Czekała na swojego chłopaka,
który wyjdzie z łazienki i zabierze w miejsce, o którym wspomniał przed
południem. Niestety nie powiedział co to za miejsce, co się tam znajduje i po
co tam idą. Uznał to za niespodziankę dla niej. Ale co to mogło być? Nic
szczególnego poza lazurową wodą, białym piaskiem i egzotyczną, bujną
roślinnością, nie było tutaj. Ze świstem wypuściła powietrze zalęgające w
płucach i sprawdziła godzinę. W tym samym czasie drzwi do łazienki otworzyły
się i do sypialni wszedł Mulat. Zwróciła stęskniony wzrok ku brązowym
tęczówkom.
- W końcu. Już myślałam, że się nie
doczekam – oświadczyła, zwinnie zeskakując z łoża na drewniany parkiet.
Odgarniając na bok pukle ciemnych włosów, pochyliła się nad walizką, by wyjąć z
niej sukienkę w kwiaty.
- Masz rację, ubierz się – powiedział lustrując zgrabne ciało
dziewczyny, kusząco przy tym zagryzając dolną wargę. Nieco dłużej zatrzymał się
na jej dolnej partii, a mianowicie na zgranych, opalonych nogach.
Evelyn natychmiast wyprostowała się i
odwróciła przodem do Zayna, który pożerał wzrokiem jej półnagie ciało. Miała
zamiar coś powiedzieć, ale widząc stan w jakim się znajdował dała sobie spokój
i szybko zarzuciła na siebie kreację, a na stopy wsunęła sandałki. Teraz była
gotowa na niespodziankę.
Nad brzegiem oceanu świat wygląda tak
pięknie, spokojnie, bezproblemowo. Wilgotne powietrze znad akwenu docierało do
nozdrzy i syciło turystów. Delikatne, ciepłe powiewy wiatru kołysały soczyście
zielone liście palm, a kojący szum dobiegał do uszu. Podmuchy tańczyły, robiąc
przeróżne salta, piruety, podskoki i obroty między dwójką, trzymających się za
ręce, ludzi. Na znak chłopaka przystanęli. Brunetka z uwagą wpatrywała się w
Mulata, który z kieszeni jasnych spodni wyciągnął czarną przepaskę.
- Odwróć się – zakomenderował, na co
dziewczyna posłusznie przystała. Kawałek ciemnego materiału przysłonił jej oczy
uniemożliwiając dalszą widoczność.
- Zayn, czy to konieczne? – spytała,
kiedy poczuła jak silne ręce jej ukochanego unoszą ją go góry, a następnie sama
splotła swoje dłonie na jego karku. Malik nie odpowiedział. Uśmiechnął się
jedynie, czego niestety Evelyn nie była w stanie dostrzec. Teraz pozostało jej
tylko czekać, aż dotrą na miejsce.
- Długo będziemy jeszcze szli?
Zaczynam się trochę obawiać tej całej twojej niespodzianki. Mam tylko nadzieję,
że nie zamierzasz wyprowadzić mnie w głąb wyspy i… - Nie przestawała swojego
monologu, nawet kiedy ponownie poczuła pod stopami miękkość piasku. Dopiero gdy
czarna przepaska zniknęła z jej twarzy, urwała będąc pod wrażeniem widoku,
który na nią czekał.
Między trzema niewielkimi palmami
znajdował się niski, okrągły, nakryty śnieżnobiałym obrusem stolik położony na
bambusowej macie. Środek jego blatu zajmował szkielet czarnego lampionu, w którego
środku tliła się świeca. Po przeciwnych stronach znajdowały się dwa talerze
nakryte srebrzystymi pokrywami, mieniącymi się w blasku świecy. Nie zabrało też
naczyń z przeróżnymi egotycznymi owocami, owoców morza oraz butelki białego
wina. Stolik okalały duże, miękkie poduszki, które tej nocy miały odgrywały
rolę krzeseł. Magię owemu miejscu nadawały niezliczone ilości małych świeczek,
które wypełniały puste przestrzenie wokół nich. Drobne płomienie unosiły się
nad piaskiem, niczym świetliki ciekawe dalszego przebiegu ostatniej nocy.
- Podoba ci się? – Ułożył dłonie na
jej smukłych ramionach, a szeptem tuż nad uchem wyrwał dziewczynę z transu.
- Tak – szepnęła, mrugając
kilkakrotnie powiekami. – Tak, jest wspaniale – dodała głośniej, a cień
uśmiechu przemknął po jej rumianej twarzy. Odwróciła się do chłopaka ujmując
jego policzki w dłonie, po czym wspięła się na czubki palców i złożyła na jego
wargach czuły pocałunek.
- Chciałem żeby ostatnia noc tutaj
była wyjątkowa.
- Och, Zayn, każda chwila z
tobą jest wyjątkowa – mruknęła wprost w jego malinowe usta, tonąc w
czekoladowej głębi i przyglądając się rozradowanym iskierkom.
„W obliczu Boga
oraz wszystkich obecnych przyrzekłem jej miłość i oddanie w chorobie oraz
zdrowiu i nigdy jeszcze nic nie sprawiło mi takiej satysfakcji. Był to, pamiętam,
najpiękniejszy moment w moim życiu.”
- Nicholas Sparks
- Kłamiesz. Sam tego nie
przygotowałeś – kontynuowała dalej, próbując odgonić szeroki uśmiech na bok, a
zarazem lekko wbijając raz po raz wskazujący palcem w brzuch Mulata.
- Jak możesz? – zapytał,
nie kryjąc swojego wzburzenia, a po chwili zamilkł. – Ale skoro chcesz już
naprawdę wiedzieć - zaczął, owijając
kosmyk ciemnych włosów dziewczyny na palec. – Była to seksowna pani z recepcji,
na dodatek bardzo miła.
- Zayn! – krzyknęłam
oburzona podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Nie dokończyłem. Jest
mniej więcej przed czterdziestką – oznajmił, uśmiechając się triumfująco, na co
dziewczyna przewróciła oczami.
- Po Harry’m mogłabym się
spodziewać, że wdał się w kolejny niewinny flirt z gorącą czterdziestką, ale
ty?
Westchnęła, kiwając głową
z niedowierzaniem, mimo to na twarzy przemknął cień subtelnego uśmiechu. Wstała
z szarego koca i podeszła do stolika sięgając po kieliszek i opróżniając go do
końca. Wziąwszy zieloną butelkę z trunkiem, odwróciła się w stronę Malika,
siedzącego na ziemi i przyglądającemu się czemuś w oddali.
- Na co patrzysz? –
zapytała, siadając tuż obok. Ramionami oplotła jego barki, a głowę wtuliła w
zagłębienie wdychając zmieszany zapach drogich perfum i żelu pod prysznic.
- Myślę – odparł
tajemniczo.
- O czym? – drążyła dalej,
wtulając się w swojego ukochanego jeszcze mocniej.
- O nas, o tobie… o
wszystkim - odparł szeptem, pochylając głowę w dół i muskając wargami
przedramię dziewczyny. - Jest tyle rzeczy, o których chciałabym ci opowiedzieć.
Jest tyle chwil, które chciałabym dzielić tylko z tobą. Mam w sobie tyle
miłości, którą chce dać tylko tobie. Pamiętam, chwilę w której się poznaliśmy.
Tego dnia nigdy nie zapomnę, bo właśnie wtedy poznałam ciebie, osobę, z którą
chce dzielić resztę swojego życia. Jestem pewien, że to tobie jestem
przeznaczony, że to ty jesteś mi pisana. Należę do ciebie, choć to nie kwestia
posiadania. Tylko przy tobie jestem tak szczęśliwy, tylko przy tobie potrafię
okazać swoje uczucia. Przepraszam, że niekiedy ciężko ze mną wytrzymać. Wiem,
że często masz mnie dość. W każdym związku są kłótnie, jednak nasze są
wyjątkowe. Mówią, że po burzy przychodzi słońce i szczerze powiedziawszy, tak
też jest. Wiem, że bez ciebie moje życie straci sens, że bez ciebie nie będę
potrafił normalnie funkcjonować. Wiem też że bardzo cię kocham i nigdy, ale to
nigdy nie pozwolę Ci odejść. Nigdy, pamiętaj kochanie – odparł cicho na
zakończenie i zwrócił się przodem do ukochanej. Zbliżył się
do Evelyn i kładąc swoje ciepłe dłonie na jej twarzy, pocałował.
Na początku siedziała zaskoczona,
próbując utrzymać jedynie równowagę. Po chwili jednak czuła jak jej ciało się
rozluźnia. Brunet napierał na nią całym sobą, doprowadzając wszystkie jej
zmysły do szaleństwa. Niemalże bezwiednie zatopiła dłonie w jego włosach. Kiedy
to zrobiła, chłopak przywarł jeszcze mocniej. Cały ten pocałunek był taki
pierwszy, taki świeży, a jednocześnie była pewna, że nigdy w życiu nie przeżyła
czegoś tak silnego i gwałtownego. Ich wargi nie współpracowały ze sobą. One walczyły. Na śmierć i życie. Również
sam Zayn nie dotykał ust brunetki tak zwyczajnie, on je… atakował. A
brązowowłosa nie zamierzałam mu się opierać, choć być może powinna? Władzę nad
wszystkim, co się wtedy z nią działo, sprawował jednak nie rozum, a instynkt.
Czuła, jak brunet od czasu do czasu
przygryzał jej wargi, sprawiając, że serce biło coraz szybciej i głośniej. Była
tak skupiona na samym pocałunku, że niemal zapomniała, jak się oddycha.
Oderwała się delikatnie od chłopaka, chcąc choć przez chwilę móc swobodnie
odetchnąć. Malik spojrzał na nią ciepło, aczkolwiek niepewnie, a nawet
przepraszająco.
- Tak długo na to czekałam i w końcu
mam ciebie przy sobie. W życiu nie czułam się tak dobrze, jak teraz. Zbudowałam
na tobie cały mój świat. Na twoim uśmiechu i na twoim spojrzeniu. Na tym, że
istniejesz. Wywróciłeś moje życie do góry nogami.
- To źle?
- Nie. Spotkanie ciebie to jedyna
rzecz, która mi się udała od dziewiętnastu lat mojej marnej egzystencji. Kocham
cię. To jedyna rzecz, której jestem absolutnie pewna. – Evelyn obdarzyła
chłopaka najszczerszym uśmiech z możliwych. Bez chwili wahania pocałowała
chłopaka prosto w usta, odnosząc nieodparte wrażenie, że jego wargi tak
idealnie pasowały do jej. Mulat obejmował ją mocno w pasie, całując tak
gwałtownie, że nie była już w stanie utrzymać pionu. Chłopak najwyraźniej to
zauważył, bo po chwili położył ją na rozłożony koc i nachylając się nad nią,
spojrzał głęboko w oczy.
Zanurzył obie dłonie w brązowych puklach,
chwytając jej głowę. Pocałunki Zayna były coraz to bardziej pożądliwe, a język
i wargi zachęcające. Podczas gdy jedną rękę trzymał wciąż wplecioną w jej
włosy, drugą powędrował w dół do talii i niżej, do pupy. Delikatnie ścisnął
jędrny pośladek dziewczyny, przyciskając ją mocniej do swoich bioder.
Evelyn czuła jego erekcję, delikatnie
na nią napierającą. Jęczała wprost w jego usta, swoim językiem ocierając się o
jego. Tak bardzo pragnęła go w tym momencie. Uniosła dłonie i delikatnie
muskając opuszkami jego twarz, wsunęła je w miękkie włosy chłopaka. Brunet bez
większych problemów pozbawił ją kwiecistej sukienki, pozostawiając ją jedynie w
skąpym, koronkowym komplecie. Panna
Williams nie została jednak dłużna. Rozpięła koszulę i zsunęła ją z jego
pleców. Tak, teraz mogła wodzić dłońmi po jego nagich ramionach i umięśnionym
torsie. On natomiast całował czule jej szyję i dekolt. Stopniowo przenosił się
coraz niżej, obdarowując muśnięciami jej nabrzmiałe piersi i brzuch. Oburącz
chwycił za jej biodra, językiem zataczając kółka wokół pępka, po czym
przygryzał lekko brzoskwiniową skórę. Ciche jęki wydostawały się z pomiędzy
warg dziewczyny. Było to nieoczekiwane, ale zarazem bardzo podniecające. Wciąż
trzymając dłonie w jego niesfornych włosach, próbowała uspokoić oddech. Spojrzała
na niego kiedy jego twarz ponownie znalazła się na wysokości jej. Sięgnęła w
dół, by po chwili rozpiąć guzik, a następnie zamek jasnych spodni chłopaka,
które chwilę później podzieliły los koszuli i sukienki. Wpatrując się w jej
oczy, pochylił się nad nią i delikatnie
łapiąc za kolana rozsunął jej nogi, wpełzając między nie. Z łobuzerskim
uśmiechem pochylił się niżej całując podbrzusze, a później wewnętrzną część uda
i dalej w górę do cienkiego materiału
bielizny. Kolejny cichy jęk rozdarł ciszę wokół na pół.
Brązowowłosa czuła, jak ich
pozbawione ubrań ciała niebezpiecznie zbliżają się do siebie, by po chwili
połączyć się w jedność. Związek ciał i dusz, które tańczyły do rytmu bicia ich
jednego, wspólnego serca. Doskonale wiedziała, że Mulat wyczuwa jej strach i niepewność. Jednak delikatność, z
jaką muskał każdy milimetr skóry, nie chcąc zrobić jej krzywdy, dodawała
odwagi. Poczuła, jak unoszące się między nimi gorące powietrze skrapla się w
rosę zdobiącą zmęczone ciała. Ciężki oddech chłopaka wnikał w jej skórę, wywołując
przyjemne, zimne dreszcze. Jego usta pochłaniały jej zadziwiająco łagodnie, a
jego dotyk był niewiarygodnie troskliwy i subtelny. We wszystkim, co robili nie
było cienia pośpiechu. Bo nie istniało coś takiego jak czas. Cały świat zatrzymał się w miejscu, by popatrzeć
jak dwoje ludzi łączy się w najpiękniejszym akcie miłości z możliwych. By
pozwolić im uwierzyć, że poza nimi nie istnieje absolutnie nic.
Wszedł w nią jednym, płynnym ruchem.
Evelyn zagryzła wargi tłumiąc w sobie jęk, kiedy poczuła w głębi ciała dziwne
ukłucie. Znieruchomiał, patrząc na ukochaną oczami rozświetlonymi czułością. Ta,
natomiast pokiwała głową na znak, że wszystko w porządku i ułożyła dłonie na
jego ramionach. Przyjęła kolejny pocałunek i poczuła jak jego nabrzmiały penis
wycofuje się powoli, by ponownie wbić się w jej kobiecość. Początkowo, ruchy
jego bioder były powolne. Chciał, aby jej filigranowe ciało przygotowało
się. Gdy tak się stało, gdy dziwne
uczucie zostało przyswojone, biodra dziewczyny dały o tym znać. Przyspieszył. Teraz
miłość mówiła językiem obu ciał. Zabawnymi
rumieńcami policzków, krzepkimi i spragnionymi oddechami, szybkimi biciami serc.
Słodkimi jękami, kocimi ruchami bioder, wznoszącymi ku niebu i cichymi
westchnieniami. Panicznymi drganiem rąk i namiętnym zapachem nadgarstków.
Szeptem zgrabnych ust i uczuciem topiącym się w rozmarzonych oczach.
Poczuła, jak słodka rozkosz narasta w
jej wnętrzu, a następnie mogłaby przysiąc, że podczas orgazmu rozpada się na
miliony kawałków pod jego ciężarem. Krótko potem przeciągły, głośny jęk dał
znać, że i Zayn doszedł do miłosnego spełnienia. Dysząc i próbując uspokoić
oddech otworzyła powieki, a spojrzenie utkwiła w twarzy chłopaka, który patrzył
na nią łagodnie. Uśmiechnął się, po czym pocałował namiętnie jej usta i
bezgłośnie opadł obok. Cały czas jednak nie spuszczając z niej wzroku.
- Kocham cię – wymruczał, przyciskając Evy
jednocześnie do siebie.
Każdej nocy piekielnie za nim
tęskniła. Szyła ze snów jego podobiznę, błądząc po ścieżce wspomnień. Teraz
miała go przy sobie, leżącego tuż obok. Był niezwykle spokojny i głośno
oddychał. Zrównoważone tchnienie Zayna otulało jej twarz, niczym kojący balsam.
Pośród rozgrzanej ciemności tylko oni. Była pewna, że nie śpi, zupełnie tak jak
ona. O czym myślał?
*
Ty byłeś przy mnie, kiedy przeżywałam
najpiękniejsze chwile mojego życia. Teraz powoli w myślach układam hymn dla
Twojego serca, chociaż wiem, że mało w nim dla mnie miejsca. Oczy, którymi
lustrujesz niesprawiedliwy świat niczym podmuch wiatru popychają do przodu. Tak
naprawdę miłość poznaje się wtedy, gdy czuje się nadzwyczajny dotyk drugiej
osoby. Przepełniony czułością, pożądaniem, dziecięcą radością. Zawieszam duszę
na złotym łańcuszku. Jeśli chcesz, przyjmij ją proszę, a będę najszczęśliwszą
istotą na całym globie. Jeśli nie, wyrzuć prosto w pianę, niech spadnie, aż w
głębię oceanu i bezpiecznie zatonie. Smaku tych diamentowych ust także nie
zapomnę, ponieważ pewnych rzeczy się nie zapomina. One tkwią w naszym umyśle i
niespokojnie po nim buszują, nawet wtedy, kiedy tego nie chcemy. Nieumyślnie
prowadziłeś mnie za rękę i pokazałeś świat miłości. Głęboko w nim zatonęłam,
wszystkie drzwi słodkich ucieczek do rzeczywistości zostały przede mną zamknięte.
Albo utonę w samotności, albo w twoich ramionach.
Zaszyła się w kącie tylnego siedzenie,
szczelnie opatulając płaszczem i szalikiem. Beznamiętnie przymknęłam oczy. Smoliste
auto szybko pędziło przed siebie, zostawiając za sobą przepełnione lotnisko. Rozkoszne,
zimowe popołudnie malowało się nad stolicą Wielkiej Brytanii. Słońce niewinnie
przedzierało się przez szorstkie, grube chmury. Obserwowała to delektując się
gorącą czekoladą, którą kupiła w kawiarni, jeszcze przed przyjazdem Liama.
Pojazd zatrzymał się. Dojechali.
Wysiadając czuła powiew mroźnego powietrza. Wróciła do Londynu.
* * *
Jestem! Dacie wiarę? Matury się skończyły, a ja wypoczęłam, jak jeszcze nigdy, odkąd zaczęłam edukację. Życzę każdej z Was takiego miłego stanu, jakim jest świadomość pożegnania raz na zawsze szkoły średniej z, mam nadzieję, zdaną maturą. Trzymajcie kciuki za wyniki. :)
Rozdział miał pojawić się dopiero za dwa dni, ale już dłużej nie mogłam trzymać go w zamknięciu. Poza tym zarwałam przez niego całą noc, gdyż tak bardzo chciałam go już dokończyć. A nawet nie spodziewałam się, że natchnie mnie aż tak, że zacznę pisać już kolejny. Więc co o nim myślicie? W końcu moment wyznania miłości mamy za sobą i mogę przechodzić do swojego ulubionego punktu w planie. Zdradzę, że trochę namieszam. :)
Bardzo dziękuję Wam za cierpliwość. Kocham. <3
Evelyn
Evelyn