„Chłopcy wrócili z Ameryki”
„Chłopcy wrócili z Ameryki”
„Chłopcy
wrócili z Ameryki”
Te słowa nieznośnie wirowały w głowie ciemnowłosej,
podczas drogi do domu Zayna. Poprawiła brązowe okulary i spojrzała do góry. Z
nieba lały się ciepłe, słoneczne smugi i zahaczały o jej brzoskwiniową skórę. A ona wciąż dumnie szła
przed siebie. Wciąż nie mogła dopuścić do siebie, że słowa Viviene są prawdą. Zayn
Malik bezpowrotnie zawładnął jej umysłem. Zdawała sobie sprawę, że jak już
kogoś pokocha – to pokocha mocno i namiętnie. Miłość była dla niej furtką do
nieba, różnobarwną bajką, iskierką ciepła w chłodny dzień. Jeżeli przeznaczenie
zesłało ją właśnie na tą drogę, dlaczego miałaby uniknąć walki o te cenne
uczucie?
-
Zadzwonię później – powiedział, kiedy tylko dotarli pod wysokie ogrodzenie
apartamentu.
-
Okej. – Przytaknęła głową, nie mogąc doczekać się gdy wejdzie do gustownego wnętrza,
w którym unosiła się słodka nuta wanilii.
Travis
złożył na jej malinowych wargach pocałunek, po czym skierował się w swoją
stronę. Chwilę jeszcze patrzyła na oddającą się postać, po czym żwawo wkroczyła
na posesję Mulata.
Drzwi
otworzył jej chłopak z burzą loków na głowie. Widocznie był w bardzo dobrym humorze,
bo od samego progu zaczął obsypywać ją serdecznymi uśmiechami.
-
Harry – oznajmiła radośnie, witając się z chłopakiem delikatnym muśnięciem w
policzek oraz mocnym uściskiem.
-
Wyładniałaś przez te dwa miesiące. – Wyszczerzył swoje zęby w szerokim uśmiechu
i poruszał zabawnie brwiami. Evelyn wywróciła oczyma, po czym uderzyła go lekko
w bok i przeszła do salonu.
I
tam nie obyło się bez długiego przywitania. Rozpoczynając na Liamie, a kończąc
na Niallu, który pomaszerował do kuchni, by po chwili opuścić ją ze snickersem
w ręku. Evelyn z rozbawieniem spojrzała
na Irlandczyka, który pochłaniał czekoladowy batonik. Wciąż z uśmiechem na
ustach, odwróciła wzrok od blondyna, po czym dyskretnie rozejrzała się dookoła.
Gdzie był Zayn? Przecież nie mogli go zostawić w USA? Zmarszczyła delikatnie
brwi.
-
No tak, a ze mną się nie przywitasz. - Usłyszała za sobą głos Anioła, na
którego dźwięk nogi zrobiły się jak z waty. Automatycznie przeniosła zielone
oczy, w kierunku skąd dobiegał głos. Zobaczyła go. Stał pomiędzy kuchnią a
gustownym pokojem dziennym. Na jego twarzy, jak zwykle gościł oszałamiający
uśmiech, który podbił tysiące dziewczęcych serc, zaś czekoladowe oczy wysyłały
miliony iskierek. Zamrugała kilkakrotnie otrząsając się z omoku i dopiero teraz
uświadomiła sobie, że Mulat stoi podpierając się na kulach. Spojrzała
przelotnie na jego zagipsowaną nogę, a
następnie wymieniała pełne zdziwienia spojrzenie z Liamem. Ten wzruszył tylko
bezradnie ramionami i posłał dziewczynie grzeczny uśmiech.
- Podszedł
bym do ciebie sam, ale nie mogę obciążać nogi – odezwał się, kojąc swoim głosem
jej uszy.
Westchnęła,
po czym niepewnie ruszyła z miejsca. Czuła na swoich plecach spojrzenia
pozostałych przyjaciół. Było jej z tym nieswojo. Nie mogła sobie pozwolić na
długie uściski z Malikiem, gdyż wszyscy uważali, że oboje żyją ze sobą, jak
pies z kotem. No, może prawie wszyscy. Ostatnimi dniami, przed wyjazdem
chłopaków, miała wrażenie jakby Louis zaczął nabierać pewnych podejrzeń. A może wydawało jej się tylko? Może tylko
wyobraźnia płatała jej figle?
Nie byłbym tego taki pewien…
Niespodziewanie
poczuła jak nieziemski i dobrze znany jej zapach próbuje opętać jej
zmysły. Przymknęła leciutko powieki, oddając się magii chwili. Czuła, jak ręka
znajdującego się przed nią chłopaka, subtelnie łaskocze ją w ramiona i niebiańsko
pieści opuszkami palców w szyję.
- Evy. – Jego cichy szept połaskotał jej płatek ucha. Uśmiechnęła
się, móc ponownie poczuć bliskość jego idealnego ciała. Miała wrażenie, że ich
niewinne oddechy splatają się, tworząc jedną, okazałą całość.
- Dobra, koniec tego gołąbeczki. Czas na jakiś film –
oznajmił głośno Tomlinson, klaszcząc w dłonie, na co reszta tylko zachichotała.
Brunetka płynnie odsunęła się chłopaka, czując jak
policzki zaczynają płonąć szkarłatem. Odwróciła się na pięcie i żwawo podeszła
do kanapy, na której zajęła miejsce obok Viviene.
-
To co oglądamy? – Ciszę panującą w pomieszczeniu przerwał Harry, wygodnie
rozkładając się w jednym z foteli.
-
Jestem za jakimś horrorem – powiedział Niall, zrywając się z miejsca i
podchodząc po regału z masą różnorodnych filmów.
-
Tylko nie horror – jęknęła ciemnowłosa, podciągając kolana pod brodę.
- Williams,
tylko nie mówi, że się boisz? – Zayn obnażył swoje mlecznobiałe zęby w
nonszalanckim uśmiechu.
- Eee, nie – bąknęła, odwracając wzrok.
- Horrorów
nie ogląda się popołudniu, Niall. – Louis zdzielił blondyna lekko w głowę, na
co ciche oburzenie blondwłosej siedzącej obok, doszło do uszu Evelyn.
-
Liam… - zaczął Zayn, lekkim kiwnięciem głowy wskazując na dwójkę przyjaciół
pochłoniętych w sprzeczce o film. Brunet w mgnieniu oka pojawił się tuż przy
wypełnionych półkach, po czym wskazującym palcem przejechał po grzbietach opakowań.
W końcu zatrzymał się na jednym z nich. Wyciągnął płytę i włożył do odtwarzacza
DVD.
-
Louis, film się zaczyna. Możesz się przesunąć? Nie chcemy oglądać twojego tyłka.
I nie żebym coś do niego miał, bo naprawdę jest seksowny, ale chętnie
obejrzałbym tym razem film – oznajmił Harry.
-
Nie wnikaj – mruknęła Viv w kierunku brunetki, widząc jej minę. Ta pokiwała
jedynie lekko głową i ochłonęłam się w filmie.
W powietrzu unosił się rozkoszny i orzeźwiający zapach
truskawek, który zabawnie mącił się z wlatującymi przez okno masami świeżego
powietrza. Gdzieś pomiędzy tą rozkoszną mieszanką, znajdowali się oni – piątka,
sławnych chłopaków i dwie zwyczajne dziewczyny. Harry i Zayn niemalże leżeli w
jasnych fotelach śledząc akcję filmu. Louis, Niall, Liam, Viviene i Evelyn
siedzieli na kanapie. Brunetka nieco podkulona, opierając podbródek na kolanach,
roziskrzonymi oczami wpatrywała się w ekran plazmowego telewizora, co chwilę krzywiąc
się z erotycznych scen w filmie wybranym przez Payne'a. Nie była jednak sama.
Viv również owe sceny nie przypadały do gustu, za to pozostali z zaciekawieniem
obserwowali bohaterów.
- Zdecydowanie wolałabym już jakiś horror – mruknęła
blondynka, widząc, że zapowiada się na kolejną pikantną scenę.
- Litości, idę stąd – oznajmiła brązowowłosa, po czym
ułamku sekundy zniknęła w kuchni.
Usiadła przy ciemnym stole, dokładnie w tym samym
miejscu, gdzie niegdyś. Spojrzała na miejsce naprzeciwko siebie. To właśnie tam
siedział Zayn, posyłając jej urokliwe uśmiechy i bajeczne spojrzenia pamiętnej n o c y. N o c y, w której wszystko się zaczęło. To właśnie wtedy, chłopak
zasadził w jej wnętrzu nasionko pożądania do jego osoby. I kto by pomyślał, że z
maleńkiego ziarenka, w tak krótkim czasie, wyrośnie roślina, która w stu
procentach będzie pełniła swoją zamierzoną funkcję. Której każde, nawet
najmniejsze, pędy splotką się w jedno z jej nerwami i komórkami. Udało mu się.
Siedząc na krześle uderzała rytmicznie karminowymi
paznokciami o ciemny blat. Czuła się tu bardzo dobrze. To miejsce było idealne
dla jej stęsknionego serca. Wiedziała, że o n jest tak blisko. Mogła się na
niego natknąć w każdej ulotnej chwili. I właśnie ta świadomość doprowadzała jej
duszę do istnego szaleństwa.
Ciche stukanie kul o drewnianą podłogę oderwał Evelyn
od przemyśleń. Powoli zwróciła głowę w kierunku wejścia do kuchni. Przełknęła
nerwowo ślinę, odwracając się ponownie.
- Viviene wyłączyła film i teraz wszyscy wybierają coś
innego. Możesz do nas wrócić – powiedział, podchodząc do jednej z szafek.
- Jeśli będę chciała to wrócę. Co zrobiłeś w nogę? –
spytała, uśmiechając się subtelnie na widok zagipsowanej nogi.
- Poślizgnąłem się – odparł lakonicznie, szukając
czegoś w szafce. – Niall, gdzie są biszkopty? – krzyknął poddenerwowany.
Irlandczyk w mgnieniu oka znalazł się tuż obok
przyjaciela.
- Eee… - zaczął zakłopotany, zaglądając w głąb szafki.
– Ale są jeszcze te z czekoladą. Też dobre. - Wyciągnął kartonowe pudełko ze słodkościami
i podał je Malikowi, który zgromił go wzrokiem.
- Masz trzy sekundy, żeby wyjść z kuchni. Jeden, dwa… - Nim zdążył
wypowiedzieć ostatnie słowo, blondyn wbiegł do salonu.
Ciemnowłosa, całą odegraną scenkę, skwitowała
melodyjnym śmiechem. Zsunęła się z krzesła i podeszła do Mulata. Otworzyła
wieczko i wyciągnęła ze środka dwa okrągłe ciastka oblane mleczną czekoladą. Następnie
odgryzła kawałek jednego z nich.
- Niall miał racje, dobre są. Zdecydowanie lepsze niż
biszkopty. Spróbuj.
Zayn wywrócił teatralnie oczyma. Spojrzał na brunetkę
pochłoniętą w wybieraniu ciastek. Wykorzystują chwilę, przysunął się do niej
jeszcze bliżej. Evy uniosła spojrzenie, powoli zaczynając tonąć w brązowej
otchłani jego oczu. Jego ciepły oddech przyjemnie łaskotał jej rumiany policzek.
Poczuła, jak tysiące mrówek przemaszerowało po jej plecach. Spojrzeniem omiotła
jego lekko rozchylone wargi, które znajdowały się zaledwie kilka centymetrów od
jej. Jeden niemądry ruch ze strony któregoś z nich i złączą się jedną, spójną
całość. Na samą tą myśl, serce dziewczyny gwałtownie przyspieszyło swój rytm. Jednak
zdawała sobie sprawę z tego, że nie mogła tak po prostu oddać się w ramiona
swojego Anioła, rozkoszując się jego słodkimi pocałunkami. Nie mogła przecież
zdradzić Travisa już na początku trwania ich związku. Ale czy jeden niewinny
pocałunek można nazwać zdradą? Pytanie obijało się wewnątrz jej głowy w
poszukiwaniu jakiejś sensownej odpowiedzi. Jednak za każdym razem na swojej
drodze odnajdowało pustkę. Nie potrafiła odpowiedzieć na zadane przez siebie
pytanie.
Spuściła wzrok na błękitny kartonik trzymany przez
chłopka, a następnie odsunęła się.
- Chodź, już pewnie znaleźli jakiś film – mruknęła
zakłopotana, zaistniałą sytuacją i wyszła z kuchni. Zajęła miejsce na kanapie
obok Louisa.
- Co? – spytała, konsumując właśnie ostatnie ciastko,
które udało jej się zabrać.
- Czy ja coś mówię? – odpowiedział pytaniem na pytanie
chłopak w pasiastej koszulce, szczerząc się do brązowowłosej.
- Nie, ale dziwnie się na mnie patrzysz.
- Bo nie jestem ślepy, jak pozostali – powiedział
szeptem, a perlisty uśmiech ani na moment nie znikał z jego twarzy.
Jeszcze tego
brakuje – pomyślała, wzdychając ciężko.
Po duża, oświetlonej sali roznosił się mocny
kobiecy głos, przesiąknięty francuskim akcentem. Jak co dzień, ubrana była w
ciemną suknię sięgającą jej za kolana i baleriny, natomiast jej kruczo czarne
włosy splecione były w idealnego koka. Płynnymi krokami maszerowała między rzędami
dziewcząt stojących przy drążkach baletowych i wykonujących polecenia panny
Truxillo. Przyglądała się ona z zaciekawieniem każdej swojej uczennicy bądź
uczniu, oceniając ich postępy. Jednak od kilku dni, najbardziej skupiała się na
nowo przyjętych osobach, w tym również na Evelyn.
- Battement tendu -
zakomenderowała kobieta, na co wszyscy zmienili ćwiczenie.
Evelyn
zacisnęłam nieco mocniej dłoń na drążku. Wyprostowała drugą rękę, i wysunęła
jedną nogę przed siebie, stawiając ją na czubkach baletek na drewnianym
parkiecie, a następnie przeniosła ją za siebie. Starła skupiać się jak
najbardziej na tym co robiła. W końcu chciała pokazać, że dyrektorka szkoły
podjęła słuszną decyzję wybierając ją.
-
Na koniec battement tendu jeté.
Po wykonaniu ostatniego ćwiczenia, wszyscy odeszli od
drążków i skierowali się do swoich rzeczy, które znajdowały się pod białą
ścianą. Evy również poszła w ich ślady. Z torby wyciągnęła butelkę niegazowanej
wody, po czym upiła z niej kilka małych łyków.
-Proszę jeszcze o chwilę uwagi – powiedziała kobieta z
drugiego końca sali. – Otóż, drugiego grudnia w naszej szkole mamy zamiar
wystawić sztukę baletową Adama Giselle.
Nie będę robić żadnych castingów do poszczególnych ról. Po prostu na jednych
zajęciach, po obserwacji waszych poczynań razem z nauczycielami, wybiorę osoby,
które wystąpią w balecie. Jakieś pytania?
Ucichły szepty i zapanowała głucha cisza. Kobieta
przemknęła zimnych spojrzeniem po uczniach, po czym oznajmiła:
- Skoro nie, do zobaczenia. – Poprawiła chustę na
ramionach, po czym opuściła salę.
Podekscytowana brunetka złapała torbę i przeszła na
korytarz. Teraz wiedziała, że będzie musiała dawać z siebie nie sto procent, a
dwieście chcąc zagrać w sztuce. Nie marzyła o głównej roli, bo wiedziała, że
nie ma szans. A żeby to stwierdzić wystarczyło chwilę poobserwować inne
dziewczyny. Poza tym nawet panna Truxillo nie będzie chciała obsadzić nikogo z
„nowych”.
Przebrana wyszła ze szkoły, gdzie czekał już na nią
Travis. Wciąż podekscytowana informacją sprzed kilku minut, z ciepłym uśmiechem,
skocznym krokiem podeszła do swojego chłopaka. Zarzuciła ręce na jego szyję i
złożyła na jego wargach czuły pocałunek. Chłopak zamknął jej filigranową osobę
w żelaznym uścisku, chcąc nacieszyć się jej obecnością jak najdłużej.
- Później. Teraz jedźmy już, bo przed nami masa pracy
– oznajmiła, próbując wyrwać się z uścisku chłopaka.
- Ok, ok – powiedział zrezygnowany, po czym otworzył
dziewczynie drzwi od samochodu. Sam zajął miejsce za kierownicą i już po chwili
ruszył z miejsca.
- Naprawdę
musimy? – jęknął niezadowolony Harry, odkładając białą stokrotkę do koszyka i
usiadł na jasnej sofie.
- Dobrze zrobiłem? – spytał Niall, pokazując blondynce
to, co do tej pory ułożył z kwiatów.
- Moim zdaniem jest dobrze, ale Evelyn się pewnie nie
spodoba, więc popraw to gdzieniegdzie – powiedziała, odcinając kawałek białek
wstążki i podając ją Liamowi, który właśnie kończył swój bukiet.
Jedynie Zayn siedział na fotelu i nic nie robił. Przeglądał
się bacznie przyjaciołom, który męczyli się z układaniem małych bukietów z
białych kwiatów na ślub. Co pewien czas wybuchał gromkim śmiechem, widząc jak
Louisowi rozpadało się wszystko, gdzie chciał związać łodyżki tasiemką.
Mulat osunął się na jasnym fotelu, opierając głowę
zagłówek. Odetchnął cicho, wlepiając swoje orzechowe oczy w mlecznobiały sufit.
Zastanawiało go, gdzie mogła być brunetka. Było to dla niego dziwne, ale
pragnął znowu ją zobaczyć. Pragnął wprowadzić ją krok po kroczku w swój niezwykły
świat. Mocno chwycić za dłoń i nie puścić. Czuć jej zapach na miękkiej poduszce
i pieścić każdą część ciała ukochanej. Oddać się na zawsze i bez względu na
wszystko. Tylko nie wiedział, czy o n a chciała. Czasami zastanawiał się co tak
naprawdę czuł do dziewczyny, a co ona do niego? Kim dla niego była? Kim on była dla niej? Czy
był to był promyk miłości w różnorodnym świecie?…
- Właśnie, tak w ogóle, gdzie jest Evelyn? – spytał Malik,
spoglądając wyczekująco na blondwłosą.
- Ma zajęcia z tańca klasycznego Eee… no… i pewnie z
Travisem – wyjąkała, wybierając z kosza jedną ze stokrotek.
- Taniec klasyczny? – spytał zdziwiony Harry.
- A kim jest Travis? – padło pytanie ze strony Liama,
który doszczętnie pochłonął się w swojej pracy.
- Jej chłopakiem – mruknęła cicho.
- Co takiego? – zapytał Zayn, gwałtownie podnosząc się
z pozycji pół leżącej do siedzącej.
- Od kiedy Ev jest z kimś?
Masa pytań dotycząca brunetki i jej związku powędrowała
w stronę Viviene. Najbardziej ze wszystkich to właśnie Zayn oczekiwał
odpowiedzi. Imię chłopaka zawirowało w jego głowie. Tylko jedna osoba o tym
imieniu, przychodziła mu na myśl. Jedna jedyna osoba, która od lat była jego
wrogiem, której nienawidził z całego serca. Przez którą stracił swojego
przyjaciela. Zacisnął dłonie w pięści, na myśl o przeszłości.
- Przyjechali – oznajmiła dziewczyna, podrywając się z
podłogi.
Chłopak wytężył słuch. Dźwięk silnika zamilkł. Usłyszał trzaśnięcia
drzwi i ten melodyjny, słodki śmiech brunetki o kocich oczach.
- Jesteśmy – donośny, dziewczęcy głos rozniósł się po
salonie, w którym chwile później dostrzegł brązowowłosą piękność. – Oo… cześć - wydusiła z siebie na widok znajomych.
- Co jest?
W tym momencie do jego uszu dobiegł męski ton głosu.
Znajomy ton, pod wpływem którego zacisnął zęby i poczuł jak krew zaczęła
buzować w jego żyłach. Zaraz potem zobaczył doskonale znajomą mu twarz. Chciał
wstać i rzucić się mu do gardła. Powiedzieć mu wszystko, co od lat leżało na jego
sercu. Powiedzieć, za co go nienawidzi. Do czego się przyczynił. Ale nie mógł.
Nie tylko z powodu nogi, ale i zebranych
w salonie. A najbardziej z powodu j e j. Nie chciał jej przecież stracić,
ani też narażać na niebezpieczeństwo ze strony Travisa. Tylko jak miał to
zrobić? Dobrze wiedział, że Evelyn mu nie uwierzy.
Chyba że
zdobyłbym dowody… – pomyślał.
_
W końcu mogę powiedzieć, że rozdział jedenasty jest za mną. Z tygodniowym opóźnieniem, co prawda. Ale tylko dlatego, że moja wena kompletnie się wypaliła i nie miałam pomysłu na tę część. Do tego brak czasu, bo oczywiście non stop nauka, nauka, nauka i nauka. Rzygam już całą tą szkołą, sprawdzianami, pytaniem... -.- Ah, i odnośnie owej części, jestem z niej niezadowolona. Wydaje mi się być nuda, dlatego z góry przepraszam, jeśli zaśniecie podczas czytania. Do następnego. x
Świetny!
ReplyDeleteDziewczyno Ty masz talent!
Kocham czytać te Twoje rozdziały. Cały ;tydzień chodziłam poddenerwowana z nutką nadziei, że jak wrócę do domu będzie next. No i jest!xD Jestem happy, ale proszę Cię niech Evelyn w końcu będzie z Zaynem. Proszę (kocie oczy ze shreka):D
Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga :one-love-one-band-one-direction.blogspot.com x
Kurcze no...Szkoda mi tej dwójki..miotają się i to bardzo. sami chyba nie wiedzą czego od siebie chca i co do siebie czują. moze i momenntami przysypiałam, ale to wina później pory xD hahahah xD
ReplyDeleteNie przejmuj się! Cudo! Très biens, madmoiselle! Oby tak dalej! ;)
ReplyDeleteOoooo tak dlugo czekalam,i sie w końcu doczekalam! Zastanawia mnie,co będzie z Zaynem i Travisem o_O Ale czuje że będzie ostro hahahahahahaha :p
ReplyDeleteWow! Dziewczyno masz talent i nie zmarnuj go. Jestem zachwycona. Jak czytam Twojego bloga to mam ciągły niedosyt i za każdym razem zjeżdżam w dół ze strachem że za chwilę będzie koniec....
ReplyDeletexoxo
coś wspaniałego . ♥
ReplyDeleteJa zawsze mnie zaskoczyłaś :D Mam nadzieję że wróci do cb wena :D
ReplyDeletePs Super rozdział i nareszcie Zayn spotkał się z Travisem ♥
Wielbię Cię i Twojego bloga.! ♥
ReplyDeleteZ niecierpliwością wyczekuję każdego rozdziału, a czytanie tego co piszesz jest jak miód na serce...
Uwielbiam sposób, w jaki opisujesz ich uczucia :)
Czekam na następny rozdział.
Ajć, ajć, no wreszcie. Już kilkanaście razy wpadałam z nadzieją, że może jednak wrzuciłaś coś nowego. I wreszcie się doczekałam :D Co Ty gadasz, że nudny. Jak dla mnie to wciąż się dzieje :D Na przykład bardzo mnie zaintrygowało to, o czym myślał Zayn. Jak to stracił kogoś przez Travisa? Chodzi, że w wyścigach, czy jakimś gangu może? Wow, ciekawe, jakie dowody ma zamiar zdobyć. Lepiej, niech uprzedzi Evelyn. Eve ma fajne zajęcia. Taniec klasyczny? I like it :D Kurde, do diabła, Zayn i Evelyn są w sobie zakochani, a Ty nam wyjeżdżasz z jakimś Travisem xD Niech ona lepiej zda sobie w końcu sprawę z tego, że to bez sensu. Błagam! Jak czytam o ich uczuciach, to jest jedno wielkie aaaaaw *-* a tu nagle pojawia się Travis i jest bardziej, jak grrr.
ReplyDeleteCzekam na kolejny, który, mam nadzieję, pojawi się nieco wcześniej? Życzę dużo, duuuużo weny i czasu :D
Pozdrawiam, xx! C:
To jest świetne! pisz dalej :)
ReplyDeleteO patrz, wchodzę... I jest rozdział!:D
ReplyDeleteNawet nie wiesz jak się ucieszyłam :3
Hm... Nie pasuje mi układ Evy + Travis . Moim zdaniem on jest nie w porządku. Evy bardziej pasuje do Malika!:D
I ten moment gdy już prawie, no prawie się pocałowali... Obiad mi w gardle stanął kobieto! :D
No i co zrobił Travis Zaynowi, że Malik go aż tak nie trawi, że najchętniej zabiłby go przy świadkach?
Stawiam, że Evelyne zdobędzie rolę w tym przedstawieniu, spektaklu whatever :D
Yaay, to wcale nie było nudne! Najlepsze minuty mojego nudnego czwartkowego dnia! : )
Czekam na następny * . *
+ na obu blogach pojawiły się nowe rozdziały :)
now-leave-me-alone.blogspot.com
the-world-of-my-lifee.blogspot.com
Rozdział naprawdę nie jest nudny ;> Nie wymyślaj!
ReplyDeleteZdziwiłaś mnie faktem że Zayn i Travis się znają O.o Widzę, ze wytrwale dążysz do bójki bohaterów, no nie powiem może być ciekawie ;D Gołym okiem widać, ze Eve jest po uszy zakochana w Zaynie i wzajemnie, mam nadzieję, ze Pan T. to uszanuje xD
Ogólnie strasznie podobają mi się bohaterowie ich uczucia, zachowanie i charakter *_*
Rozdział świetny, do następnego!xxx
Zapraszam do mnie na kolejny rozdział :D